piątek, 9 listopada 2018

Świat nabiera barw, gdy…


…doświadczam miłości
…opromienia go słońce
…nastaje wczesna jesień
…jestem ze swoją rodziną
…spełniam własne Marzenia

„Ile ludzi, tyle zdań” – jak rzekł kiedyś Terencjusz.

Zapewne zatem każdy z Was – Drodzy Czytelnicy – mógłby dopisać inne zakończenie do tytułu tego wpisu. I ja mogłabym dokończyć to zdanie na różne sposoby. Podejrzewam, że byłoby to uzależnione od mojego aktualnego stanu ducha, tudzież nastroju. W końcu my – kobiety – potrafimy pokazać niemal całą gamę własnych odczuć, prawda?
Myślę sobie jednak, że jednym z najbardziej prawdopodobnych jest to:

„Świat nabiera barw, gdy…
…brzmi Muzyka”


Gdy dotarłam w środę – 7.11.2018 – do Klubokawiarni Międzypokoleniowej na ul. Anielewicza 3/5 powitała mnie niby znajoma przestrzeń, a jednak jakby nie do końca. Na ścianach bowiem wisiały nowe obrazy, które – jak się okazało – pozostały po niedawnym wernisażu. Tematyka kwiatów jakoś nie do końca do mnie przemówiła. Może właśnie dlatego – dopóki nie pojawili się Artyści – moja percepcja odebrała wnętrze właśnie tak



Gdy jednak zatańczyły pierwsze dźwięki na klawiszach instrumentu, przy którym usiadła utalentowana pianistka Anna Hajduk i zabrzmiał czysty i mocny głos Sopranistki, moje postrzeganie zupełnie się zmieniło.  Z podziwem patrzyłam na niesamowitą energię i uroczą naturalność Magdy Krysztoforskiej-Beucher, która szybko zjednała sobie publiczność. A repertuar – wszak były to utwory Moniuszki – wcale do łatwych nie należał.


 
Podobała mi się konwencja tego koncertu. Wybrane pieśni przeplatały się z opowieściami z życia kompozytora, a Artystka opowiadała o nich z lekkością, wdziękiem i humorem. I mimo, że były to jednak utwory operowe, to jednak naprawdę wspaniale się bawiłam. Było to dla mnie pewnym zaskoczeniem, gdyż …podobnie jak pewnie większość osób, do tego rodzaju muzyki podchodziłam z dość dużą rezerwą.  Do tej pory uważałam, że jest pełna patosu i zbyt wymagająca dla „przeciętnego” słuchacza. Jakże się myliłam…

Druga część wydarzenia szybko mnie w tym upewniła. Rozpoczęła się ćwiczeniami rozgrzewającymi mięśnie twarzy, co miało na celu przygotowanie do wspólnego śpiewania.



Nie sądziłam, że dam się w to wciągnąć. Niespecjalnie lubię afiszować się swoim głosem. Cóż jednak począć, gdy wszyscy wokoło włączają się w kolejne pieśni? Chyba nas wszystkich porwała muzyczna atmosfera.




Zresztą... jak można nadal milczeć, gdy słyszy się „Prząśniczkę”? 
No, nie da się.
A przynajmniej ja nie byłam w stanie tego zrobić. Jest to jeden z nielicznych utworów Moniuszki, które znam i naprawdę lubię.

To był naprawdę uroczy wieczór, a Artyści w pełni zasłużyli na wyrazy sympatii Tych, którzy przyjechali na koncert.



Jutro też zamierzam dać się uwieść Muzyce. Wybieram się bowiem do Ewy i Jarka, gdzie świat jest pełen barw i to nie tylko dzięki dźwiękom – co fantastycznie przedstawił jakiś czas temu Marcin.

A nuty tego dnia będą ulatywały spod palców „Tkaczyk Trio”.
Jeszcze nie miałam okazji posłuchać jak grają, dlatego ...
muszę to ZOBACZYĆ





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz