czwartek, 30 sierpnia 2018

UROKI MOTORYZACJI

Nie jestem Miłośnikiem – tudzież Miłośniczką (wszak jestem kobietą) – Motoryzacji. Nie znam się na samochodach, ani motorach – choć chyba raczej powinnam użyć słowa ‘motocyklach’. Tak, od razu widać że znawcą tematu nie jestem, jeśli gubię się już w podstawowym nazewnictwie. Nie mam jednak poczucia, że coś na tym tracę. W końcu człowiek nie musi się znać na wszystkim. Poza tym zawsze mogę poszerzyć swoją wiedzę na jakiś temat, czyż nie?
Tym niemniej niektóre samochody potrafią zrobić na mnie wrażenie. Szczególnie chyba te zabytkowe ‘cacka’, którym przywraca się niejako „drugą młodość”. Podziwiam ludzi, którzy z miłości do samochodów potrafią wydać całkiem nawet niemałe pieniądze i spędzić dużo czasu w domowych warsztatach, aby przywrócić starym modelom blask i wydobyć z nich piękno. Patrząc na niektóre zdjęcia Marcina z jego wypraw na ‘imprezy motoryzacyjne’ oczy same wychodzą mi na wierzch. Zresztą sami się przekonajcie:



Znawcy tematu motoryzacji niekiedy zachwycają się nie tylko wyglądem zewnętrznym maszyn. Doceniają także dźwięki, które można z nich wydobyć. Może i faktycznie taki pomruk samochodu lub motocykla potrafi zrobić duże wrażenie i być miłą muzyką dla ucha. Co prawda znawcą muzyki również niestety nie jestem, ale wrażliwość na dźwięki jak najbardziej posiadam. Podoba mi się brzmienie różnych instrumentów. Ostatnio zachwyciły mnie brzmienia gitar i wyjątkowe aranżacje znanych utworów w wykonaniu nieznanego mi wcześniej Trio: Honky.Tonk.Men – o czym można bliżej poczytać tu.



Może zatem i występ grupy o nazwie The Harpagans, który odbędzie się podczas tegorocznego – jak się okazuje już ósmego – American Day w Warszawie, też mnie zachwyci? Nigdy nie byłam na takim wydarzeniu, ale… jak czytam posty na facebook’u informujące o kolejnych atrakcjach, to… w mojej głowie zaczyna uparcie krążyć jedna myśl:

„No… muszę to ZOBACZYĆ…

Dla potencjalnie zainteresowanych wydarzeniem garść informacji:
Termin: najbliższa sobota, czyli: 1 września 2018
Miejsce: ul. Górczewska 30; Warszawa
Szczegóły: https://www.facebook.com/americandaywarszawa/


wtorek, 28 sierpnia 2018

MAGICZNE WIDOWISKO

W sumie to nie wiem, kiedy ten pomysł zakiełkował w głowie Marcina. Czy jadąc na spotkanie ze mną w celu omówienia pierwszego naszego kulturalnego projektu, miał już gotowy plan? Czy może jednak jakaś nuta spontaniczności wkradła się w te zamierzenia i porwała nas za sobą. Pewne jest to, że spacer jednym z warszawskich mostów - z widokiem na błyszczącą  w wieczornych światłach miasta rzekę - zakończył się w słynnym już od kilku lat, Parku Fontann.



A ja uświadomiłam sobie, że dawno tutaj nie byłam o tej porze. 
Wokół nas niezliczona liczba osób spacerujących w pobliżu, stojących lub siedzących na trawie. Mrok otulał nas wszystkich swoim ciemnym płaszczem, ale i tak czuło się atmosferę drżącego oczekiwania. 
I nagle! coraz szybciej zapadającą ciemność rozjaśniły pojedyncze kolory. W ich blasku, strumienie wody delikatnie zatańczyły pierwsze takty, wzbudzając aplauz zgromadzonej publiczności. Ośmielone tą pozytywną reakcją, z każdą kolejną minutą stawały się odważniejsze. Patrzyłam oczarowana na tą radosną zabawę wody, która coraz pewniej stawiała kroki w tym dziwnym tańcu.




A gdy jeszcze do tych pląsów dołączyła muzyka - poruszająca swoimi nutami najgłębsze zakamarki mojej duszy - nie mogłam oderwać wzroku od tego niesamowitego widowiska. Stałam z oczami szeroko otwartymi jak u małego dziecka i z bijącym szybko sercem. Dla mnie – w tamtych momentach – czas się niemal zatrzymał, a ja straciłam kontakt z rzeczywistością. Liczyło się tylko to, co mam przed oczami.
Zapewniam, że było co podziwiać – okiełznanie jednego z żywiołów, który w coraz bogatszej palecie barw rozbłyskujących świateł i przy akompaniamencie wibrującej w uszach muzyki tańczył z jakimś dzikim zapamiętaniem – było z pewnością nie lada wyzwaniem. Efekt końcowy naprawdę jednak zapierał dech. 
Na bardzo długo te obrazy pozostaną w moich wspomnieniach. A jeśli nawet zaczną blaknąć, będę mogła do nich wrócić, dzięki zdjęciom Marcina. Odszukam je tutaj: Multimedialny Park Rozrywki
… nie wiem, kogo tym wpisem uda mi się zachęcić, aby odwiedził w przyszłym roku Warszawę i wybrał się na taki pokaz, odbywający się w letnie piątki i soboty. Będzie mi jednak miło, jeśli choć jedna osoba po ostatnich moich słowach powie do siebie:

„  ...muszę to ZOBACZYĆ…”


poniedziałek, 27 sierpnia 2018

POCZĄTEK, czyli...

Kto?

Paulina i Marcin
Ona: stara się traktować świat z lekkim przymrużeniem oka; wrażliwa na słowa – namiętnie czyta książki, a czasem opisuje swoje emocje; 
nie przepada za gotowaniem; lubi odkrywać – głównie Ludzi
On: z zamiłowania fotograf i podróżnik; otwarty i pozytywnie nastawiony do otaczającego świata; lubi gotować i odkrywać – głównie miejsca, uwieczniając je na swoich zdjęciach

Co?

Treści na blogu – głównie Ona – zabawa słowami to niemal Jej żywioł
Zdjęcia i administracja – głównie On – fotografia jest Jego pasją "Tak to widziałem"

Dlaczego?

Ona: „Zauroczyły mnie zdjęcia robione przez Marcina. Nie wiedziałam, że potrafi zatrzymać w kadrze swojego aparatu daną chwilę. Prawdziwie zaskoczyła mnie też umiejętność zachowania pewnej głębi – to zdjęcia, obok których trudno jest przejść obojętnie. Skłaniają do zatrzymania się na dłuższą chwilę, do refleksji, wydobywają emocje, wspomnienia, intrygują. Gdy dowiedziałam się, że będzie miał wernisaż swoich fotografii, poczułam że... 

muszę to ZOBACZYĆ 

I wtedy niespodziewanie okazało się, że wernisaż zdjęć będzie w pewnym miasteczku, o tajemniczej dla mnie nazwie Lanckorona w okolicach Krakowa. Na początku zupełnie nie rozumiałam dlaczego wybrał takie miejsce. Sądziłam, że warszawskie okolice są lepsze – tu mieszkamy, tu mamy swój krąg Przyjaciół, Znajomych.
Jakże się myliłam… Zrozumiałam to jednak dopiero wtedy, gdy zobaczyłam zdjęcia Lanckorony i posłuchałam uważnie słów Marcina. Jego opowieści o tym miejscu i o Ludziach, których tam spotkał i do których z przyjemnością wraca, gdy tylko ma taką możliwość.








 


Nagle z tych fotografii i słów wyłonił się mi się obraz Magicznego Miejsca, a – szczerze wyznam -  na "magię" jestem wyjątkowo wrażliwa. I chyba to właśnie wzbudziło we mnie chęć ujrzenia na własne oczy tego uroczego Zakątka, gdzie czas zupełnie inaczej płynie niż w Warszawie. I niespodziewanie dla samej siebie poczułam ogromną potrzebę wyruszenia w podróż – aby znowu odkrywać i w pełni cieszyć się daną chwilą, jak kiedyś… Mam nadzieję, że te moje plany się ziszczą – w Lanckoronie odbywa się kilka Festiwali o różnych porach roku, na które przybywają ludzie z różnych stron. Najbliższy będzie w grudniu i z pewnością – jak w ubiegłym roku – przyciągnie wiele cudownych osób. Wszakże motywem przewodnim będą Anioły. 







Ja już nie mogę się doczekać tej podróży – po prostu muszę ZOBACZYĆ tegoroczny Festiwal "Anioł w Miasteczku". Zanim jednak to nastąpi zamierzam udać się w inną, może lekko sentymentalną podróż – po miejscach zaklętych w dotychczas zrobionych przez Marcina zdjęciach. A okazja nadarzy się już niedługo, we wrześniu i tym razem w Warszawie. Wkrótce o tym opowiem…”

On: „Przyznam, że początkowo byłem trochę sceptyczny. Prowadzę przecież własnego bloga, "Tak to widziałem" gdzie publikuję swoje fotografie. Z tego powodu nie do końca rozumiałem sens tworzenia kolejnego, na którym byłyby udostępniane poniekąd te same zdjęcia. Okazało się jednak, że Paulina ma dar przekonywania do własnych pomysłów. A tak poważniej: idea prezentacji ciekawych i na swój sposób – magicznych miejsc w sposób zachęcający do ich odkrycia i odwiedzenia wydała mi się w sumie całkiem fajna. Sądzę, że będzie tu bardzo literacko i graficznie. Treści autorstwa Pauliny, która ma umiejętność dość obrazowego przedstawiania różnych historii z pewnością będą się świetnie komponowały ze zdjęciami. Jestem pewien, że nie raz zaskoczymy Naszych Czytelników, dostarczając im sporej dawki emocji. I w tym momencie nie pozostaje mi chyba nic innego, jak … zaprosić do Naszego Świata”!