Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lanckorona. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lanckorona. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 19 maja 2019

Rock na Pradze

Zdarza mi się czerpać Inspirację od Ludzi, którzy są moimi Przyjaciółmi lub Dobrymi Znajomymi ...

Każdy z Nich ma bowiem swoje pasje i różnorakie zainteresowania, często także udziela się społecznie. Do takich Osób należy m.in. Krzysiek – lider zespołu Tkaczyk Trio. Ci, co dobrze Go znają wiedzą, że oprócz pisania wierszy, które zazwyczaj stają się tekstami komponowanych i śpiewanych przez Niego piosenek oraz grania na gitarze - wciąż liczę, że zgodzi się uczestniczyć w obu częściach mojego autorskiego projektu pt. "Zabawa z Piosenką" ( literacka część już 1.06.2019 ujrzy światło dzienne na moim 'Kreatorze'; udziela się bardzo aktywnie w pewnym Magicznym Domu.
W jaki sposób? – może zapytacie ...
Dla Zaciekawionych mam oczywiście odpowiedź. Krzysiek udziela się tam – może za namową Zosi , a może i bez namawiania – jako muzyczny terapeuta. A najfajniejsze w tym wszystkim jest chyba to, że przynosżą te działania zaskakujące Efekty – takie może nawet mini-Cuda.
Ostatnio podopieczni wspomnianego Domu „Pod Siódmym” zaprezentowali swoje talenty wokalne i taneczne, podczas znanej Warszawiakom ‘imprezy masowej’ – czyli oczywiście myślę tutaj o „Festiwalu Grzesiuka”.

Jak można zatem wywnioskować - z tego trochę może za długiego wstępu, Krzysztof to taki … „Człowiek Orkiestra”. Nie oznacza to jednak, że mój Przyjaciel lubi występować solo – Jego dobre serce ogrzewa każdego, kto ceni podobne wartości. A do Takich Ludzi należą:

- Niezwykle Skromna Kobieta o pięknym imieniu Mirella – kto raz zobaczył, jak ‘tnie’ na klawiszach, ten długo pozostanie pod urokiem tegoż wspomnienia
- Energiczny, o całkiem przyjemnej dla ucha barwie głosu Wojtek – próbkę wokalnego i gitarowego talentu możecie zobaczyć poniżej.
Na tym nagranym pod wpływem impulsu filmiku, możecie usłyszeć głos wspomnianego Wokalisty oraz posłuchać przykładowej MUZY jaką grają. Przy okazji można również ujrzeć wnętrze miejsca wcześniej mi nieznanego. A lokal nazywa się całkiem ciekawie - CHMURY



Na myśl o tym koncercie czułam przyjemne … – podekscytowanie.
Najpierw oczywiście zaskoczyła mnie informacja, że 2/3 zespołu Tkaczyk Trio stanowi mocny trzon innego band’u – czyli „Incidental Music”. Kolejną Niespodzianką była wiadomość, że muzyka jest zdecydowanie inna niż ta, którą prezentują z Krzysztofem. A jak jeszcze usłyszałam, że to Wojtas jest Wokalistą i chyba większość utworów jest autorskimi piosenkami, to … oniemiałam na dłuższą chwilę z wrażenia. A jakby tego wszystkiego było mało, otrzymałam na Messengerze jeden z Ich utworów. Prawie zaniemówiłam – a wiecie, że to rzadkość …
Ale dopiero gdy ujrzałam występ na żywo, odczułam taką niesamowicie silną Radość z tego, że mogę być – jak to mówi moja Koleżanka Iza - „Tu i Teraz”.






Można powiedzieć, że lokal ma wiele interesujących "smaczków" - podobnie jak u Dominiki z "Cafe Pensjonat" w Lanckoronie jest na czym "oko zawiesić". Tyle, że u mojej Koleżanki można nie tylko przyjemnie spędzić czas, dogadzając swojemu podniebieniu, ale także się 'aktywnie zrelaksować'. Zabawa - szukajcie wydarzenia pt. "Wiosenne Migawki z Lanckorony" - trwa do przyszłej niedzieli, czyli do dnia 26 maja włącznie. Może uda się Wam też strzelić jakąś intrygującą fotkę?

Oooch! Była i Energia sceniczna – trudno mi było oderwać wzrok od połyskującej w ciemności swoją czerwienią perkusji …


było Głośno – aż „ciarki przechodziły po plecach”, jak mówią w moich rejonach ...





było również hipnotyzująco – choć ciągle ktoś wchodził mi w kadr i zasłaniał Mirellę, to jednak udało się 'ustrzelić' i Jej jakąś fotę, choć w tej kwestii zdecydowanie najlepsza nie jestem.


Zresztą ja też wkroczyłam w obiektyw pewnej pani, co oczywiście poskutkowało rzuconym w moją stronę iście morderczym spojrzeniem.

Bardzo się cieszę, że udało mi się uwiecznić utwór, który Wojtek wcześniej mi przesłał. „Lonely” – brzmi jeszcze lepiej, gdy się go słucha i widzi na żywo. I … ta Magia, czy też Aura, jaka towarzyszy takim imprezom – niejednokrotnie bardziej kameralnym koncertom, które są okazją do spotkań i wspólnego spędzania czasu.


Pięknie to opisał Wojtek na fanpage’u Zespołu – sądzę bowiem, że to On jest Autorem tego zgrabnego komunikatu:

„Dziękujemy wszystkim fanom za wczorajszy doping i wspólną imprezę w Chmurach. Odpłynęliśmy wszyscy, nikt nie czuł się "Lonely" mimo zapadającego "Black Night". Odbył się prawdziwy "Pojedynek mistrza", wielu z nas doświadczyło że "Zycie to nie bar" i mimo codziennej "Zgadywanki" jest w nas odrobinę rockendrolla. A dzisiaj, cóż: "Dzień nad naszym miastem". ROCKANDROLL ! „

Naprawdę sama lepiej bym tego nie ujęła. Przyjacielska atmosfera, Świetna Muza – fajne mocne brzmienia, Znajomi i Ci wcześniej nie- , ale którzy szybko stawali się Znajomymi sprawiło, że czwartkowy majowy wieczór ( 09.05.2019) zachowam wśród swoich najlepszych wspomnień.

Mam nadzieję, że Kapela Mirelli i Wojtka ponownie da koncert na Pradze. Zapomniałam już, jaki ma klimat ta stara część Warszawy, najbliższa mojemu miejscu zamieszkania i … chyba też sercu.





A może zdarzy się też tak, że następnym razem Zespół wesprze w nagłośnieniu imiennik Wokalisty – prawdziwy zdolniacha z tego Młodego Człowieka, studenta drugiego roku Szkoły Dziennikarstwa i Realizacji Dźwięku. Tylko nie ma się gdzie wykazać – choć posiada całkiem sporą wiedzę (na studiach ma zajęcia z praktykami) oraz prawie roczne doświadczenie zawodowe ( rola „nagłośnieniowca” – mam nadzieję, że nie stracę życia za to określenie …) uzyskane podczas współpracy z Teatrem Politechniki Warszawskiej.
Tak, owszem. Mamy na Polibudzie taki i czasem studenci grają naprawdę niezłe przedstawienia – wiem, bo byłam.

Wracając do ostatniego wątku …
Kochani, czekam na wiadomość o koncercie Waszego „Incidental Music” na Pradze – dajcie znać odpowiednio wcześniej, to ściągniemy więcej literacko-muzycznych Dusz.
Ja od tamtej pamiętnej daty jestem Waszą zaprzysiężoną Fanką i … no, muszę ZOBACZYĆ Was znowu na scenie.



piątek, 12 kwietnia 2019

moja Bezpieczna Przystań

Moja pierwsza Znajomość z L. miała miejsce w niezwykle barwnych okolicznościach – jesiennych, choć mocno rozleniwionych letnim słońcem. Spędziłam tutaj prawie całe dwa dni, jednak – wciąż mam nieodparte wrażenie, że zobaczyłam wtedy zaledwie namiastkę tego, co oferuje ta urokliwa wieś, wygodnie usadowiona w Małopolsce.

Miałam już jednak jako-takie pojęcie, gdzie jest rynek, gdzie można dobrze zjeść – czyli u Dominiki oczywiście – i w jakich miejscach szukać noclegu. Pierwszym moim typem był, jak może Ktoś słusznie podejrzewa - Leśny Ogród.
Nie zamierzam ukrywać, że moje pierwsze zadanie w ramach współpracy przy projekcie „Rok w Lanckoronie” – czyli redakcja wywiadu z Renatą i Frankiem – doprowadziło mnie do konkluzji, że bardzo chcę poznać Bohaterów tej rozmowy. Niestety szybko okazało się, że uprzedziła mnie grupa joginów, zajmując wszystkie dostępne w pensjonacie pokoje. Cóż, jak widać tym razem miałam obejść się smakiem – a ostrzyłam sobie ząbki zarówno na kuchnię wegetariańską, jak i tajemniczo dla mnie brzmiące ‘masaże ajurwedyjskie’. Może innym razem ...

Po dość długich poszukiwaniach – nie sądziłam, że tyle zorganizowanych grup w tym czasie będzie się kręciło w okolicy – pewna Dobra Dusza z lanc-KORONY doradziła, aby zadzwonić do pensjonatu o nazwie „Agroturystyka AGA”.
Los mi chyba nawet sprzyjał, ponieważ trafiłam pod skrzydła Cudownej Kobiety, od zawsze związanej właśnie z Lanckoroną. Pierwsze moje wrażenia?

Bardzo pozytywne – o czym chyba świadczą poniższe zdjęcia, choć … dość trudno tak bez stabilnego oparcia zachować ostrość.



Wchodzących przez małą sień Gości wita przestronna i widna kuchnia – a w oknie można dostrzec taki oto list:


Gdy natomiast już zawędrowałam na to swoje drugie piętro – spoko, nabrałam kondycji, przemykając po schodach GG PW – i otworzyłam drzwi … oniemiałam z zachwytu. A po chwili byłam skłonna zawisnąć na szyi uroczej Gospodyni, wyrażając w ten sposób swoją ogromną Radość.
Przyznacie sami, że w takim pokoiku od pierwszej chwili można się zadomowić.





I to właśnie uczyniłam, biorąc w posiadanie tą przestrzeń na najbliższe dwa dni. Byłam tak podekscytowana faktem, że znowu zawitałam do L., że długo nie mogłam zasnąć. Widoki z okna – nawet w nocy – urzekały swoim spokojem i pięknem.




Poranek sobotni zdecydowanie wstał lewą nogą i od samego początku dnia był naburmuszony.


Mnie jednak to zupełnie nie przeszkadzało, choć bez kawy nie zamierzałam nigdzie wychodzić. Miałam obawy, czy przypadkiem ten obniżający się drastycznie poziom kofeiny nie przeszkodzi mi w realizacji założonych planów. W kuchni Pani Stasi zabawiłam dłużej, niż założyłam. I nie chodziło tylko o to, że musiałam zaczekać, aż zagotuje się woda.
Mój wzrok przyciągnęły urocze akcesoria, dodające rodzinnego charakteru tej części domu.





Prawie zapomniałam o kawie, po którą przyszłam. I doszła jeszcze do tego niezwykle wciągająca pogawędka z Gospodynią. Ależ potrafi cudownie opowiadać o swojej rodzinnej wsi, jej historii oraz ludziach. Tak się zasłuchałam, że omal nie spóźniłam się na spotkanie z Małgosią i Anią.
Oj, byłoby czego żałować …
Dyscyplinowałam się zatem, bo we włosy zaplątały mi się te dwa słowa:
muszę ZOBACZYĆ tego dnia, jak najwięcej.

Jak myślicie? Udało mi się zrealizować ten poniekąd ambitny plan?
 - Hmmm … może za jakiś czas zechcę obdarować Cię, Miły Czytelniku kolejną „Wiosenną Opowieścią Lanckorońską”.
Zachęcam - zostań ze mną tutaj. Możesz też odwiedzić mnie w innej ulubionej przestrzeni.
 – Mam nadzieję … Do Zobaczenia

piątek, 5 kwietnia 2019

... jestem na TAK!

Nie przepadam za pająkami, choć – cóż! za paradoks - podobno w dzieciństwie uwielbiałam wszelkie żywe stworzenia ... nawet takie. A szczególnie te o długich, smukłych nóżkach - zupełnie niegroźne, wręcz ... płochliwe.

Tym niemniej urzeka mnie czasem widok tworzonych przez nie pajęczyn, które ... czy to w promieniach budzącego się słońca, czy w łzach deszczu lub szklanych kuleczkach porannej rosy wyglądają jak Prawdziwe Cudeńka Rzemieślnicze. Ach, gdybyż te misternie stworzone wzory i niezwykle delikatne połączenia nici, można było przenieść w nasze realia ... Ukazać ich piękno na robionych na szydełku serwetach lub obrusach, tudzież na innych przydatnych tkaninach w naszych domach ...
Tylko – czy to jest możliwe?

Nie wiem - nie przejawiam talentów w tym zakresie, choć mam w swoim otoczeniu KOGOŚ, kto mógłby może i odpowiedzieć na to pytanie. Jestem natomiast przekonana, że wykonalne są inne rzeczy ... jak choćby to – całkiem chyba udane – połączenie:

Obraz + SŁOWO


... muszę ZOBACZYĆ CO?! z tego wyniknie ...

niedziela, 31 marca 2019

To jak to jest z tymi ...

Jeśli zdarzyło się Wam czytać więcej niż raz, teksty tu przeze mnie publikowane, to … możliwe, że już wyrobiliście sobie zdanie na temat mojej osoby. Też mam takowe – to miał być żart, jakby coś …

Mówiąc jednak bardziej poważnie …
Dziś naszła mnie taka myśl, że choć dość często podkreślam, jak istotną rolę w moim życiu pełnią słowa, to – i ja niekiedy tracę kontrolę nad niektórymi swoimi wypowiedziami.
Przykład? Bardzo proszę.

Czasem – opowiadając o czymś Komuś – zdarza mi się wspomnieć o roli ‘Przypadku’ w tym zdarzeniu. Choć tak naprawdę, coraz częściej skłaniam się ku myśli, że ten wspomniany ‘Przypadek’, to tak naprawdę wyłącznie wypadkowa podejmowanych przez nas samych, decyzji. Od tego, czy zechcemy zareagować na jakiś „Bodziec” w danej chwili, wybierając jedno z dwóch: „TAK? - czy - NIE?”, będzie w dużej mierze zależało to, co nas później spotka. Niejednokrotnie tego doświadczyłam. Tak było i tym razem. O tym jednak – za chwilę, gdyż teraz właśnie nastąpi …

… delikatna zmiana tematu - choć dość istotna dla całej sprawy. Otóż:

Muzyka chyba nigdy nie odgrywała w moim życiu jakiejś wyjątkowej roli. A na pewno byłaby na niższej pozycji, niż słowa – gdybym miała stworzyć listę obszarów, które wzbudzały i nadal wzbudzają we mnie emocje. Byłam w stanie rozpoznać określone jej gatunki; niektóre nawet potrafiły mnie na dłużej zauroczyć – choćby jazz, blues, czy muzyka klasyczna – a myślę tu głównie o koncertach chopinowskich, na które od zeszłego roku znowu zaczęłam chodzić. Ale … Opera?!

- Ekhm … Nieee … dziękuję – taka zwykle była moja odpowiedź.
No, cóż … jakoś nie przemawiały do mnie – wręcz raniły moje uszy – wysokie dźwięki, wydobywające się z ust Solistek, tudzież Kobiecego Chóru … – Nieee… zdecydowanie nie moje klimaty.

Wyobraźcie sobie zatem, jakie było moje zaskoczenie, gdy – przez przypadek (Ekhm…) – dołączyłam do projektu pt. „Spotkania z Muzyką Polską – Moniuszko”, który miał na celu nie tylko przybliżenie twórczości tego Wielkiego Kompozytora, ale także miał wymiar społeczny – integrację pokoleń w trakcie udziału w koncertach operowych. Piękna Idea, czyż nie?

Celem Zespołu – w skład, którego weszłam – było dotarcie do szeroko rozumianych Ośrodków Kultury w różnych Dzielnicach Warszawy i przekonanie ich, aby udostępnili u siebie przestrzeń wraz z odpowiednim wyposażeniem i nagłośnieniem na koncerty operowego małżeństwa: Magdy i David’a z akompaniamentem niezwykle utalentowanej Anny Hajduk – w ubiegłym roku miała swój koncert chopinowski w Łazienkach - do tej pory żałuję, że wtedy nie dotarłam ... – na fortepianie.

Należało też oczywiście wciągnąć tych Partnerów do współpracy pod kątem promocji samego wydarzenia. Wszak należało pamiętać, że projekt organizacji – darmowych na dodatek – koncertów zakładał udział w nich, jak największej liczby osób w różnym wieku. Z takim Wspólnikami było to możliwe. Jako Podmioty Publiczne – działające nierzadko pod skrzydłami miasta, jako Miejsca Aktywności Lokalnej – niewątpliwie miały sporą własną ‘moc sprawczą’ – że tak to trochę żartobliwie ujmę … Znały przecież lokalną Społeczność, która chętnie korzystała z oferty różnych zajęć i aktywności.

Wracając jednak do wątku … jak można się domyślać byłam dość sceptycznie nastawiona do tego „Operowego Projektu” – jak zaczęłam go nazywać w myślach. Niezręcznie było mi jednak się wycofać – szczególnie, że nikt tak naprawdę nie zmuszał mnie do tego, abym uczestniczyła w samych koncertach. Te bowiem odbywały się w różnych częściach Warszawy i o różnych porach.
Gdy jednak osobiście poznałam Magdę – radosną, spontaniczną, przyjacielsko nastawioną i ciekawą opinii innych osób, nawet do tej pory nieznajomych – postanowiłam wybrać się jednak na jeden z Ich występów. Okazja nadarzyła się stosunkowo wcześnie...

Jakie były moje wrażenia? Jeśli jesteście naprawdę tego ciekawi, możecie zajrzeć do moich wspomnień

Teraz może zastanawiacie się, do czego właściwie zmierza ta moja - na pozór chaotyczna - "pisanina". Spokojnie, wykażcie się jeszcze pewną dozą cierpliwości. Za chwilę wtajemniczę Was w dalszy ciąg całej tej niezwykłej Historii. Nie traćmy zatem czasu ...

Znajomość z Magdą zapoczątkowała ciąg - niemal bajkowo brzmiących - zdarzeń.
Pierwszym było zaproszenie na VIP-owską część Wernisażu pewnego nieznanego mi wtedy, szwajcarskiego fotografa – Patrice’a Fileppi


Jak się zapewne domyślacie – a zwracam się teraz głównie do Tych, którzy naprawdę trochę mnie znają – Ciekawość znowu! zawładnęła moją duszą. [ Ha! Ha! Ha! ]. A ponieważ generalnie nie mam problemu, aby wyjść gdzieś sama, postanowiłam skorzystać z tego niespodziewanego zaproszenia. A potem przyszło mi do głowy, że nie zaszkodzi zapewnić sobie jednak kogoś Miłego do towarzystwa. A jako, że w moim bliskim otoczeniu pojawiło się ostatnio trochę osób o fotograficznych pasjach, postanowiłam skontaktować się w pierwszej kolejności oczywiście z nimi – z zaproszenia mogła skorzystać Małgosia, która nieodłącznie kojarzy mi się z pewnym Wyjątkowym Zakątkiem na mapie Polski.

A dlaczego właściwie wzbudziła się we mnie wspomniana ‘Ciekawość’??
Zaglądając do wydarzenia przeczytałam takie oto słowa:
„(…)" Viens voir les comediens" to 20 zdjęć zainspirowanych muzyką Charles'a Aznavour'a.(…)"
- Świetnie! – pomyślałam … kolejne nazwisko, które kompletnie nic mi nie mówi.

Od czego jest jednak internet – ten szybko uświadomił mi, o jaką postać chodzi. Przyznam się Wam, że im głębiej drążyłam temat, tym bardziej mnie wciągał. Szczególnie, że była z tym powiązana całkiem ciekawa historia – otóż, jak podaje źródło:
„(…) Podczas jednego z pobytów za granicą, daleko od zgiełku świata, Fileppi usłyszał piosenkę "Comme ils disent… " ("Jak to oni mówią"), potem posłuchał jej jeszcze raz i jeszcze raz, smakując słowa nasiąkał historią i melodią. Coś zaskoczyło, postanowił przełożyć arcydzieło na obrazy a jego kreatywność zaczęła szybować. Cztery lata później doprowadziła go do wyboru dwudziestu utworów, które zainspirowały tyleż fotografii. Fragmenty tekstów Aznavoura podkreślają kontury każdego ze zdjęć (…)”

Co mogłam w tamtej chwili pomyśleć? Nie trudno zgadnąć, że w głowie zatańczyły te słowa: muszę to ZOBACZYĆ

Wierzcie mi – naprawdę warto wybrać się na tę wystawę zdjęć - ja bardzo się cieszę, że mogłam tam być.




Jeżeli potrzebujecie czasu na podjęcie decyzji, to ... jest go trochę. Ale nie znowu aż tak wiele. Wystawa jest dostępna do 14 kwietnia 2019 (środa – niedziela w godz. 14.00 – 20.00) w Centrum Sztuki RIO – ul. Piękna 66 a, czyli bliżej ul. Chałubińskiego – jeśli znacie Warszawę.

Co ja czułam, rozglądając się po otaczającej mnie przestrzeni? Czułam się trochę jak … Odkrywca.
Fotografie - zgadniecie, jaki ta ma tytuł?


są bowiem podpisane, ale …


Ano właśnie! Po francusku, którego ja oczywiście … „ni w ząb”. Szczęśliwie pomocną dłoń wyciągnęła do mnie wtedy jedna z Tłumaczek. Potem jeszcze dowiedziałam się, że mam szansę samodzielnie odkryć tajemnice fotografii. Organizatorzy przygotowali specjalnie na tą okazję foldery w kilku językach, z których Goście mogli swobodnie korzystać.


Poszłam za przykładem innych i wkrótce włączyłam się aktywnie w tą ... "fotograficzno-detektywistyczną zabawę".
A im dłużej przyglądałam się kolejnym zdjęciom, tym więcej pytań do ich Autora pojawiało mi się w głowie. Nie było rady, trzeba było poprosić o pomoc towarzyszącą Bohaterowi wydarzenia, tłumaczkę. Początkowo z pewną obawą rozpoczęłam tą trójstronną konwersację. Jakoś tak dziwnie się jednak czułam, oczekując w napięciu na odpowiedzi.Szybko jednak okazało się, że zarówno Artysta, jak i Tłumaczka mają w sobie to, co i mnie jest dość bliskie: Otwartość i Poczucie Humoru J To oczywiście sprawiło, że prawie zapomniałam o tym, że nic nie kumam po francusku i udało mi się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy. Ot, Magia Osobowości …

Gdy dołączyła do mnie Małgosia – Liderka Projektu Rok w Lanckoronie – miałam już jakieś swoje zdanie na temat prezentowanych prac. Tym niemniej fotograficzne oko Małgosi dostrzegło kilka rzeczy, na które ja nie zwróciłam uwagi – a to zainicjowało kolejną rozmowę z Artystą.
Na samo wspomnienie tych chwil, uśmiech wypływa mi na policzki. Patrice jest na serio Uroczym Człowiekiem, z którym może ciekawie porozmawiać nawet taki Amator Fotografii – jak ja.

Wystawa – przypominam Zainteresowanym – potrwa w Centrum Sztuki RIO (ul. Piękna 66 a - od strony ul. Chałubińskiego) do 14 kwietnia w dniach: środa – niedziela w g. 14 – 20.

Jeśli się pojawicie, będziecie mogli przyjrzeć się z bliska tym zdjęciom, które na mnie zrobiły największe wrażenie i były przedmiotem naprawdę interesujących rozmów z Patrice’em. Jedno z nich prezentuje się tak:


Co do drugiego to ... niestety wśród moich w miarę udanych fotek, został tylko opis z folderu. Warto znaleźć to zdjęcie i porozmawiać o historii jego powstania. Mnie osobiście efekt pracy - nie tylko w sumie samego Artysty - naprawdę urzekł. A teraz włączcie ... Wyobraźnię



Czy to już koniec opowieści? – Ktoś odważny mógłby zapytać.
Absolutnie NIE! To może jedynie jej Druga Część

Postanowiłyśmy bowiem z Małgosią, wykorzystać okazję i trochę jeszcze czasu spędzić w swoim towarzystwie. Nie spodziewałam się jednak tak … Inspirujących, a jednocześnie bardzo konkretnych Rozmów J
Z pewnością miałam przed sobą – choć może i bez oficjalnego tytułu – następną w moim bliskim otoczeniu Charyzmatyczną Kobietę.

Pamiętam, że ktoś kiedyś zacytował w moim otoczeniu ... takie oto słowa:
„zawsze szukaj towarzystwa lepszych od siebie”.
Zgadzam się w pełni z tym poglądem i może właśnie dlatego tak mnie cieszy współpraca z Tym - wspomnianym wyżej - Zespołem Projektowym. Kilka dni temu zaowocowała taką oto … Notatką 
I ... rzecz znamienna.
Już za kilka dni wypełnię jedno z dwóch tegorocznych postanowień noworocznych. Ha! Nieźle, co?

Na tamten moment, jeszcze o tym nie wiedziałam .Wracałam jednak do domu z jakąś nową energią do działania, ciekawymi pomysłami i kolejnymi Marzeniami.
A dziś naszło mnie takie pytanie:

„To jak to właściwie jest:
marzenia się spełniają, czy … Marzenia się Spełnia?”

Ciekawa jestem Waszych opinii ...

środa, 6 lutego 2019

serc-OWE R-ewolucje

* „ewolucja” – źródło: strona internetowa ‘Słownik SJP’

1. proces stopniowych, rozłożonych na wiele pokoleń przemian w budowie organizmów, prowadzący do powstawania nowych gatunków;
2. forma rozwoju, proces stopniowych zmian czegoś, prowadzący do powstania nowych rzeczy, zjawisk;
3. figura gimnastyczna, akrobatyczna lub taneczna

Może pamiętacie – to w sumie było dość niedawno. Dokładnie 26 stycznia, o czym pisałam tutaj

Tego dnia, a była to sobota i moje urodziny – po raz pierwszy byłam na oficjalnym występie Teatru Improwizacji AFRONT. Wcześniej – dzięki Marcie ze Złap Oddech poznałam trzy Przesympatyczne Panie z tej Formacji: Asię, Dorotkę i Kasię oraz uroczego pana Wojtka, który robi fantastyczną oprawę muzyczną do granych spektakli.
Wtedy właśnie miałam okazję przekonać się, że Zespół tworzy także rewelacyjna Agnieszka (rola Filipka zakochanego w Sztuce, zamiast w Dyrektorce muzeum – no, Bomba!).

Czytałam gdzieś jednak – może na fanpage’u AFRONTu – że z Paniami grywa też Mężczyzna o imieniu Tomek. Imię niezmiennie bardzo dobrze mi się kojarzy, dlatego też wychodząc z budynku mieszczącym Scenę Lubelską, przyrzekłam sobie, że muszę ZOBACZYĆ kolejny spektakl.

I zobaczyłam. Już w innym miesiącu co prawda, jednak dopięłam swego. Stało się to ni mniej, ni więcej tylko w ubiegłą niedzielę – czyli 03.02.2019.
I o tym właśnie występie chciałabym Wam trochę dziś opowiedzieć. Emocje mi odrobinę opadły i mogę chyba wreszcie zebrać myśli.
Jak było na wydarzeniu z gatunku „Rodzinne rewolucje”?

Na pewno ŚMIECHOWO i PRZYJAŹNIE – z przyjemnością będę powracać do tych chwil i przywoływać ponownie obrazy zapisane w pamięci, tudzież na tych kilku fotkach.

Tym razem przedstawienie miało odbyć się w zupełnie innym miejscu, niż ostatnio. Teatr przeniósł się z Pragi do Centrum, a dokładnie na ul. Żurawią 22. Pod tym adresem mieści się m.in.


Co jeszcze? Tego nie zdradzę. Polecam przekonać się o tym naocznie – że tak się wyrażę.
Miejsce jest naprawdę sympatyczne i ma całkiem ciekawy klimat. Oczywiście mój telefon starał się ze wszystkich sił, aby zachować jak najlepsze widoki, widziane przeze mnie, ale …




… ano, właśnie.
Z tego choćby względu rekomenduję Wam samodzielne sprawdzenie lokalu. Ja w sumie chciałabym to kiedyś zrobić na spokojnie, gdyż tym razem jakoś nie było ku temu sprzyjających okoliczności.

A już z całego serca POLECAM improwizowane spektakle AFRONTu
- choć ponownie będę się wystrzegać opowiadania ze szczegółami o tym, co się działo w przestrzeni Centralnej Spółdzielni Komediowej. Mogę chyba jednak uchylić rąbka kilku tajemnic.

Była rozgrzewka. Ćwiczenie ze złapaniem palca wskazującego sąsiada jedną dłonią i jednoczesnej ucieczce swoim palcem wskazującym drugiej ręki znad dłoni innego sąsiada … – bezcenne.
I jakiegoż dawało „energetycznego kopa”. Szybko wszyscy poczuliśmy się Znajomymi.
A potem niespodzianka wieczoru.
Dowiadujemy się, że możemy improwizować z Aktorami. W jaki sposób?

Na otrzymanych karteczkach wystarczy tylko NAPISAĆ wszelkie teksty, skojarzenia, powiedzenia itp. związane z tematem rodziny, a następnie wrzucić je do specjalnego pudełeczka. W ten sposób mieliśmy wzbogacić dialogi Artystów, skłaniając Ich do jeszcze większej improwizacji.
Dorotka tak zachęcała do aktywności, że trudno było odmówić.


Ja też napisałam dwa teksty.
I pochwalę się, że jeden nawet – a było to tajemniczo wciąż brzmiące powiedzonko mojego starszego dziecka z czasów przedszkolnych – zostało użyte! I na dodatek mam to na filmiku, który pozostanie już w rodzinnym archiwum!

Pudełko szybko zostało zapełnione, a Tomek wręcz zacierał ręce.


Już bowiem po chwili każdy z Artystów brał jakąś pulę karteczek i chował je w czeluściach swojego scenicznego wdzianka





A gdy już zgromadzona Widownia ujrzała, że w pojemniku nie ma ani jednej karteczki, zaczęło się.

Tytuł niezwykle ciekawy – "Może jeszcze ziemniaczków - … to kiedy ślub?"

Czyli temat SERC-owy – ale jak mogłoby być inaczej, przecież to luty – miesiąc z Walentynkami w tle. Asia tym razem żadnych *ewolucji (patrz. definicja) nie pokazała, ale generalnie przemiana się dokonała. W sercach osób z trzech związków, ściśle powiązanych ze sobą – ach! Te „sąsiedzkie” relacje ...

I była to Prawdziwa Rodzinna r-EWOLUCJA – lekko wywróciły się światy niektórych postaci ...
Mietek czasem bywał Mietkiem, niekiedy Marianem, a nawet Krzysztofem. Obrotny Chłop jak widać – prawdziwy Skarb. Ale nie wiem, czy Basia faktycznie doszła do takiego wniosku. Odkryła natomiast, że większa liczba krzeseł w salonie nie zakłóca jednak żadnego istotnego „feng-szuja”.
No dobra, może i faktycznie doceniła też fakt, że taki Mietek/Marian/Krzysztof zawsze się odnajdzie w terenie – ma przecież „obcykane” gdzie jest wschód, a gdzie zachód. I jakby tego było mało, niekiedy nawet pocieszy jakąś smaczną naleweczką o fikuśnej nazwie [ niczym w krainie L. ] Niezaprzeczalnie też jest "towarzyszem niedoli" w wychowywaniu młodszej latorośli – w końcu jak Krystian/Kacper (sic!) czasem wyskoczy z jakimś ciekawym fizycznym obliczeniem lub spostrzeżeniem, to nie wiadomo jak się zachować.

Na zawsze chyba zapadną mi słowa Basi skierowane do 13-letniego syna:
 „(…) ta fizyka zrobiła Ci wodę z mózgu, ot co (…)”.
Fakt, już chyba lepiej się napić …

Dawno tak długo się nie śmiałam. Na koniec scena wyglądała tak


choć to i tak nie są wszystkie karteczki z sugestiami kwestii. Tomek swoje ‘zwykł był’ rzucać w Widownię.
Coraz bardziej podobają mi się te „Śmiechowe Sesje” i chyba mam kolejne marzenie - chciałabym przynajmniej raz w miesiącu oglądać Tych Artystów na scenie.

I przechodzimy do ... Meritum:
Mam nadzieję, że tym tekstem zachęcę Was do udziału w najbliższym spektaklu, który już w sobotę – szczególnie, że OKAZJA będzie WYJĄTKOWA.
9 lutego 2019 ponownie na deskach Sceny Lubelskiej – AFRONT zagra specjalnie dla Neli

(…) cały dochód z niego przeznaczymy na drogi naszemu sercu cel - na leczenie Neli, córeczki naszych przyjaciół, improwizatorów wrocławskiej grupy IMPROKRACJA, która od kilku miesięcy zmaga się z chorobą nowotworową (…)
– czytamy na stronie wydarzenia

Jeśli nie macie jeszcze innych planów, zarezerwujcie sobie bilety na ten występ lub polećcie go Znajomym. To wydatek zaledwie 20 – 25 złotych, choć dla Neli i Jej Rodziców pewnie to kwota bezcenna.
BAWCIE SIĘ DOBRZE pomagając J