niedziela, 28 kwietnia 2019

Wyjątkowe urodziny

Ci z Was, którzy mają dzieci może pamiętają, jakie one były, gdy miały dwa lata. A tym, którzy nie mieli okazji pobyć bliżej w otoczeniu takich szkrabów powiem jedno: są bardzo absorbujące …
Dwulatek lubi eksperymentować i ma wiele pomysłów. Jest pełen entuzjazmu i potrafi w urzekający sposób zachwycać się światem. A ponadto drzemie w nim mnóstwo emocji, które czasem potrafią niemal roztopić serca każdego z rodziców.
Dlaczego o tym wspominam?

Takie były dla mnie Drugie Urodziny jednego z moich ulubionych zespołów – Tkaczyk Trio.

zdjęcie z fanpage'a Tkaczyk Trio
Artyści trochę poeksperymentowali ze swoimi Fanami – podziwiam Krzyśka, że był w stanie wyśpiewać jednego wieczoru tyle piosenek, a jego głos nic nie stracił ze swojego naturalnego, ciepłego brzmienia. Ciekawym pomysłem było zaprezentowanie w pierwszej części tylu kojących duszę utworów – wśród których oczywiście nie mogło zabraknąć tych, które napisała Zosia Pągowska. Efekt był taki, że chyba nie tylko publiczność się rozmarzyła, zasłuchana w dźwięki i słowa.


Choć były momenty, że i Artystom trudno było zachować kamienną twarz. Nic w tym dziwnego, atmosfera u Blusów była jak zawsze niemal rodzinna, a obecność tak wielu przyjaciół i znajomych zespołu, zachęcała do wesołych przekomarzanek.


W drugiej części urodzinowego koncertu z entuzjazmem wystąpił znajomy poeta, który zaskoczył swoim rymowanym wystąpieniem chyba każdego, kto pojawił się w gościnnej przestrzeni La Boheme. Niektórych może nawet lekko rozbawił.


Urodzinowy koncert uświetniła obecność zaprzyjaźnionej z Artystami Joasi Mioduchowskiej. Wspólna piosenka o Blusach w pełnej krasie ukazała, jak można cieszyć się tym, co nas otacza i czerpać radość z każdej chwili życia.

Fot. Andrzej Gojdź
O tak! Tkaczyk Trio swoimi utworami wzbudził w zebranych zapewne całą gamę emocji i niejedna osoba odczuła w głębi serca pewne wzruszenie.

Fot. Andrzej Gojdź
Trochę może żałuję, że nie załapałam się na tort – choć w sumie, to na tak licznie przybyłych gości,  przydałoby się przygotować pewnie kilka. I może to byłoby całkiem dobre rozwiązanie, aby każda z osób tworzących zespół miała na kolejne urodziny oddzielny urodzinowy rarytas i na dany sygnał starała się zdmuchnąć zapalone świeczki. Wtedy spełnionych życzeń mogłoby być więcej.
Choć tak myślę sobie, że jedno z nich już wkrótce się spełni - nie mogę się doczekać tej chwili.

Podobnie jak z niecierpliwością oczekuję 9 maja 2019.
Wtedy odbędzie się koncert innego zespołu, jeszcze nie do końca mi znanego, choć dwie osoby bardzo dobrze kojarzę – tworzą przecież 2/3 składu Tkaczyk Trio.

Fot. Andrzej Gojdź
Wojtek jakiś czas temu przesłał mi jeden z utworów Teamu, do którego należy też niesamowita Mirella - co ta Kobieta wyprawia na klawiszach!
Powiem Wam, że bardzo mi się spodobały te ostrzejsze brzmienia. Jestem pewna, że moi Znajomi pokażą niezły pazur na Pradze.

Jasne, że muszę ZOBACZYĆ Ich koncert. Ciekawe, czy pojawi się tam też właściciel tego oto pojazdu


– w sumie nie byłabym zaskoczona, gdyby lubił rockowe klimaty …

[ 02.05.2019 ]
I jeszcze kilka zdjęć, które udostępnił mi niezawodny w tej kwestii Blus - dzięki Jarku :)











piątek, 12 kwietnia 2019

moja Bezpieczna Przystań

Moja pierwsza Znajomość z L. miała miejsce w niezwykle barwnych okolicznościach – jesiennych, choć mocno rozleniwionych letnim słońcem. Spędziłam tutaj prawie całe dwa dni, jednak – wciąż mam nieodparte wrażenie, że zobaczyłam wtedy zaledwie namiastkę tego, co oferuje ta urokliwa wieś, wygodnie usadowiona w Małopolsce.

Miałam już jednak jako-takie pojęcie, gdzie jest rynek, gdzie można dobrze zjeść – czyli u Dominiki oczywiście – i w jakich miejscach szukać noclegu. Pierwszym moim typem był, jak może Ktoś słusznie podejrzewa - Leśny Ogród.
Nie zamierzam ukrywać, że moje pierwsze zadanie w ramach współpracy przy projekcie „Rok w Lanckoronie” – czyli redakcja wywiadu z Renatą i Frankiem – doprowadziło mnie do konkluzji, że bardzo chcę poznać Bohaterów tej rozmowy. Niestety szybko okazało się, że uprzedziła mnie grupa joginów, zajmując wszystkie dostępne w pensjonacie pokoje. Cóż, jak widać tym razem miałam obejść się smakiem – a ostrzyłam sobie ząbki zarówno na kuchnię wegetariańską, jak i tajemniczo dla mnie brzmiące ‘masaże ajurwedyjskie’. Może innym razem ...

Po dość długich poszukiwaniach – nie sądziłam, że tyle zorganizowanych grup w tym czasie będzie się kręciło w okolicy – pewna Dobra Dusza z lanc-KORONY doradziła, aby zadzwonić do pensjonatu o nazwie „Agroturystyka AGA”.
Los mi chyba nawet sprzyjał, ponieważ trafiłam pod skrzydła Cudownej Kobiety, od zawsze związanej właśnie z Lanckoroną. Pierwsze moje wrażenia?

Bardzo pozytywne – o czym chyba świadczą poniższe zdjęcia, choć … dość trudno tak bez stabilnego oparcia zachować ostrość.



Wchodzących przez małą sień Gości wita przestronna i widna kuchnia – a w oknie można dostrzec taki oto list:


Gdy natomiast już zawędrowałam na to swoje drugie piętro – spoko, nabrałam kondycji, przemykając po schodach GG PW – i otworzyłam drzwi … oniemiałam z zachwytu. A po chwili byłam skłonna zawisnąć na szyi uroczej Gospodyni, wyrażając w ten sposób swoją ogromną Radość.
Przyznacie sami, że w takim pokoiku od pierwszej chwili można się zadomowić.





I to właśnie uczyniłam, biorąc w posiadanie tą przestrzeń na najbliższe dwa dni. Byłam tak podekscytowana faktem, że znowu zawitałam do L., że długo nie mogłam zasnąć. Widoki z okna – nawet w nocy – urzekały swoim spokojem i pięknem.




Poranek sobotni zdecydowanie wstał lewą nogą i od samego początku dnia był naburmuszony.


Mnie jednak to zupełnie nie przeszkadzało, choć bez kawy nie zamierzałam nigdzie wychodzić. Miałam obawy, czy przypadkiem ten obniżający się drastycznie poziom kofeiny nie przeszkodzi mi w realizacji założonych planów. W kuchni Pani Stasi zabawiłam dłużej, niż założyłam. I nie chodziło tylko o to, że musiałam zaczekać, aż zagotuje się woda.
Mój wzrok przyciągnęły urocze akcesoria, dodające rodzinnego charakteru tej części domu.





Prawie zapomniałam o kawie, po którą przyszłam. I doszła jeszcze do tego niezwykle wciągająca pogawędka z Gospodynią. Ależ potrafi cudownie opowiadać o swojej rodzinnej wsi, jej historii oraz ludziach. Tak się zasłuchałam, że omal nie spóźniłam się na spotkanie z Małgosią i Anią.
Oj, byłoby czego żałować …
Dyscyplinowałam się zatem, bo we włosy zaplątały mi się te dwa słowa:
muszę ZOBACZYĆ tego dnia, jak najwięcej.

Jak myślicie? Udało mi się zrealizować ten poniekąd ambitny plan?
 - Hmmm … może za jakiś czas zechcę obdarować Cię, Miły Czytelniku kolejną „Wiosenną Opowieścią Lanckorońską”.
Zachęcam - zostań ze mną tutaj. Możesz też odwiedzić mnie w innej ulubionej przestrzeni.
 – Mam nadzieję … Do Zobaczenia

piątek, 5 kwietnia 2019

... jestem na TAK!

Nie przepadam za pająkami, choć – cóż! za paradoks - podobno w dzieciństwie uwielbiałam wszelkie żywe stworzenia ... nawet takie. A szczególnie te o długich, smukłych nóżkach - zupełnie niegroźne, wręcz ... płochliwe.

Tym niemniej urzeka mnie czasem widok tworzonych przez nie pajęczyn, które ... czy to w promieniach budzącego się słońca, czy w łzach deszczu lub szklanych kuleczkach porannej rosy wyglądają jak Prawdziwe Cudeńka Rzemieślnicze. Ach, gdybyż te misternie stworzone wzory i niezwykle delikatne połączenia nici, można było przenieść w nasze realia ... Ukazać ich piękno na robionych na szydełku serwetach lub obrusach, tudzież na innych przydatnych tkaninach w naszych domach ...
Tylko – czy to jest możliwe?

Nie wiem - nie przejawiam talentów w tym zakresie, choć mam w swoim otoczeniu KOGOŚ, kto mógłby może i odpowiedzieć na to pytanie. Jestem natomiast przekonana, że wykonalne są inne rzeczy ... jak choćby to – całkiem chyba udane – połączenie:

Obraz + SŁOWO


... muszę ZOBACZYĆ CO?! z tego wyniknie ...