Takimi właśnie były godziny spędzone w sierpniu w Centrum Kultury Łowicka, gdzie miałam po raz pierwszy przyjemność wysłuchania koncertu Zespołu poleconego przez Znajomą Jolę z Zagroda Ławeczki. Jako że nie uważam się za fana muzyki, wcześniej nie słyszałam nic o tym Trio, stworzonym przez trzech Facetów z całkiem sporym doświadczeniem, także tym estradowym. Panowie dali wtedy naprawdę rewelacyjny popis – swoich gitarowych talentów, skali głosu, scenicznego obycia oraz – co mnie wtedy zachwyciło – naprawdę dużego poczucia humoru i dystansu do siebie. Myślę, że Michał świetnie odnajduje się w roli lidera i konferansjera w jednej osobie. Przynajmniej ja mam takie odczucia, gdy widzę go na scenie. Niezwykle sympatyczny i wyluzowany, wprowadza od pierwszych momentów spotkania niezwykle przyjazną atmosferę.
To właśnie po tym wydarzeniu obiecałam sobie, że jeśli tylko okoliczności na to pozwolą, pojawię się na Ich kolejnym występie w Warszawie. Okazja nadarzyła się dopiero w tym roku, a dokładnie 20.01.2019 i to tylko w wyniku splotu różnych nieprzewidzianych zdarzeń. Kiedy jednak już natrafiłam na informację o koncercie, prawie nic nie było w stanie mnie powstrzymać przed udziałem w nim. Trochę tylko żałowałam, że tym razem nie powstanie tyle pięknych zdjęć. Marcin nie mógł jednak mi towarzyszyć i musiałam liczyć tylko na siebie.
Przyznam Wam jeszcze w tajemnicy, że koncert prawie mnie ominął. Dlaczego?
Mimo, że znałam dokładny adres – miała to być restauracja o nazwie „Nowy Świat 44” mieszcząca się przy tej właśnie ulicy – nie wiedziałam jak się do niej dostać. Krążyłam przez najbliższe minuty bijąc się z myślami, co robić. Wieczór był co prawda bez śniegu, ale nieoczekiwanie Pani Zima podarowała warszawiakom kilka stopni mrozu. Tak chwalone iluminacje świetlne na Nowym Świecie, jak również okoliczne kawiarnie, kafejki, kluby i restauracje kusiły swoim wnętrzem, i zachęcały do tego, aby przestać szukać tej, do której zmierzałam pierwotnie.
Ale udało się.
W sumie to ciekawa jestem jak Wy sobie poradzicie, gdy będziecie chcieli się tam pojawić. A myślę, że warto bliżej poznać to miejsce. Z jakiego powodu? Z przynajmniej kilku …
Otóż:
w niedzielę dowiedziałam się od znajomego, którego spotkałam na koncercie Doroty „Sówki” w LaBoheme, że odbywa się tu wiele naprawdę ciekawych muzycznie wydarzeń. Miejsce faktycznie zrobiło na mnie całkiem sympatyczne wrażenie. Znajdująca się na podwyższeniu scena może chyba spokojnie pomieścić 4-5 muzyków. Oświetlenie i nagłośnienie podobno na wysokim poziomie. Ja – siedząc przy pierwszym stoliku – miałam cudne odczucia. Nie wiem tylko, jak było słychać z tyłu sali, która oferuje przy niedużych stolikach miejsca na ok. 40-50 osób – jak mi się przynajmniej wydaje. Oczywiście podobnie jak u Blusów można stłoczyć się tu bardziej, jeśli komuś to nie przeszkadza. Spodobał mi się z pewnością wystrój. Na ścianach mijanych w drodze do sali są zdjęcia z zagranych tu koncertów. A w środku na jednej z nich wiszą stare gitary chyba – zdjęcie kiepskie, ale może zachęcę Was, abyście zobaczyli to na własne oczy przy innej okazji.
Zatem dzięki uprzejmości wspomnianego Miłośnika Muzyki poznanego w La Boheme mam świetną miejscówkę. Stolik przy samej scenie obok ściany z instrumentami. Za mną tłum. Muzyków jeszcze nie ma, choć słyszę jak w pomieszczeniu obok przygotowują się do występu. Ustalają ostatnie istotne kwestie. Mobilizują siły, włączają pozytywne wibracje. Tym razem mają być bowiem nagrywani profesjonalnym sprzętem filmowym, aby swoje utwory móc udostępniać szerszej publiczności.
Nie mogę się doczekać chwili, gdy będę mogła zobaczyć na kanale YouTube grane w niedzielę utwory. Na razie muszą mi wystarczyć te, które udało mi się nagrać za zgodą Michała w trakcie tego koncertu. Jak choćby właśnie ten, który niezmiernie mi się spodobał – o czym jeszcze wspomnę.
Wróćmy jednak do tamtej chwili.
Artystów wciąż na scenie nie ma, ale Ich instrumenty już czekają w gotowości.
Czuję coraz większe podekscytowanie, kładę na stoliku telefon, aby mieć go pod ręką i rozglądam się ciekawie po pomieszczeniu. Nagle Znajomy przypomina o zakupie biletu. Fakt, nie zapłaciłam za niego wcześniej. Spieszę uregulować rachunek i wtedy dociera do mojego mózgu informacja, która wcześniej mi umknęła. Cały dochód ze sprzedaży biletów panowie z Honky.Tonk.Men przeznaczyli na WOŚP. Więcej można poczytać choćby tu. Przekazuję więc odliczoną kwotę i otrzymuję tak znane chyba każdemu serduszko. Wracam do stolika, a po drodze widzę więcej podobnych symboli. Nie wiedzieć czemu robi mi się jakoś tak przyjemniej na duszy. Jeszcze chwila i …
… tak! Na scenę wkraczają Oni – Trio HTM
Zaczynają dość ostro – pierwsza piosenka to bowiem utwór z Ich chyba stałego repertuaru, czyli „Sympathy for the devil”. Jest Energia i Siła jak w sierpniu. Znowu zadziwiają mnie możliwości wokalne Michała. Potrafi niekiedy naprawdę zaskoczyć skalą głosu i to nie tylko publiczność.
Jestem też pod dużym wrażeniem tej Jego sceniczności. Bez skrępowania zagaduje niemal wszystkich dookoła, począwszy od swoich kolegów z Zespołu po publiczność – nawet jeśli ta ma zaledwie kilka lat.
Nawiasem mówiąc, choć byłam trochę zdziwiona obecnością dzieci – niedziela wieczór – ostatecznie uznałam, że to świetny pomysł, aby od najmłodszych lat kolejne pokolenia uwrażliwiać muzyką.
Co mi się jeszcze podobało w tym wczorajszym wydarzeniu? Niespodzianki.
Michał, którego spotkałam przed wejściem do cudem odnalezionej restauracji zdradził mi, że przybyło Im sześć nowych interpretacji. Byłam zaciekawiona. Intrygowało mnie, które utwory znowu usłyszę, a których już nie. Ucieszyłam się, słysząc po raz kolejny aranżację „London Calling”, „Women in Love”, „Money Money”, „Personal Jesus”. Natomiast „Roxanne” mocno mnie rozkojarzyła swoją ‘nowością’. Dużym zaskoczeniem w bardzo pozytywnym znaczeniu był dla mnie duet wokalny Michała i Burzy, których można podziwiać w utworze, do którego link podałam wcześniej. Chyba nie spodziewałam się, że Adam ma taki ciekawy i miły dla ucha głos. Cieszę się, że odważył się pokonać swoje obawy i zaprezentował swój kolejny talent. To, co bowiem wyprawia ze strunami swojej gitary wprawia mnie zarówno w osłupienie, jak i zachwyt.
Zwykle małomówny Marcin, zaprezentował natomiast niesamowite brzmienia jednego ze swoich instrumentów. Nie sądziłam, że można wydobyć z gitary takie dźwięki przy pomocy różnych urządzeń. Takich, jak choćby metalowego małego wałeczka, który sprawia, że struny wydają z siebie wyjątkowe tonacje. Szczęśliwie udało mi się nagrać ten utwór, zatem możecie sami się przekonać, jak było - spójrzcie proszę na lewą rękę Marcina.
Cieszę się, że Panowie zostawili w swoim repertuarze utwór z cymbałkami. Ta uważność Michała, który celuje pałeczką w „metalowe sztabki”, aby potem szybko powrócić do swojej gitary i śpiewu.
Warto to ujrzeć na własne oczy ☺.
A na koniec – w ramach bisu – ostatnia niespodzianka tego wieczoru. Wywołany spośród publiczności ciasno przytulonej do siebie, podążył w stronę sceny młody chłopak o imieniu Oskar. Nastąpiła mała zmiana stanowisk, której towarzyszyły kolejne żarty Muzyków i wzajemne „przytyki”przyjęte śmiechem i oklaskami przez zgromadzonych gości. Po dłuższej chwili, każdy z teraz już czterech Mężczyzn na scenie, miał swoje miejsce. Ostatnie porozumiewawcze spojrzenia i gesty. Wystartowali!
Na początku było trochę jak w wierszu „Lokomotywa”. Oskar powoli jednak zaczął się rozpędzać i pod koniec wspólnego występu widać było, że też dał się ponieść sile muzyki. Co najbardziej zwróciło moją uwagę na zakończenie tego wspólnego występu? Uśmiech na twarzach wszystkich Artystów – taką autentyczną radość, zadowolenie, może nawet jakąś taką "męską dumę" z efektu. To było naprawdę fajne.
Niechętnie wracałam do domu. Godzina jednak oraz świadomość nadchodzącego poniedziałku, przywołała mnie do porządku. Grzecznie się więc pożegnałam z chwilowo dostępnym Michałem, dziękując Mu za wspaniały muzycznie wieczór oraz Znajomym Miłośnikiem Muzyki.
Kolejny koncert tego Trio jest zaplanowany na dzień 22 lutego 2019 ponownie w Centrum Kultury Łowicka. Mam nadzieję, że tym razem też uda mi się dotrzeć. Cóż, przecież muszę ZOBACZYĆ ile premierowych utworów wejdzie do stałego repertuaru…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz