niedziela, 2 września 2018

Z PIŁKĄ PRZY DAMSKIEJ NODZE?

Moja Babcia do tej pory wspomina czasem, że jako dziecko byłam niezwykle aktywna. Podobno wszędzie mnie było pełno, a niektóre moje "wyczyny" – jak choćby akrobacje na huśtawkach, czy zjazdy sankami z góry porośniętej drzewami – wzbudzały Jej przerażenie.
Cóż, nie pamiętam tego…
Pamiętam jednak, że zarówno w dzieciństwie, jak i potem w czasach szkolnych ta moja "aktywność" objawiała się w różnych dyscyplinach sportowych: pływanie, tenis stołowy, siatkówka. Zdarzało mi się nawet grać z kolegami z klasy na podwórkowym boisku w piłkę nożną. Zwykle jednak stawiali mnie na bramce, twierdząc że tak będzie dla mnie bezpieczniej – jakby faktycznie tak było. Marcin też gra w piłkę nożną na pozycji bramkarza, a już dwa razy...




...mecz kończył się dla Niego złamaniem ręki.



Hhmmm… a mówi się, że: „sport to zdrowie”.
Oczywiście ja generalnie też tak uważam. Sport uczy zdrowej rywalizacji, radzenia sobie z porażkami – choć podobno „(…) porażek nie ma, są nowe doświadczenia (…)”.
Uważam, że szczególnie dzieci i młodzi ludzie powinni mieć szansę rozwijać się w tym kierunku. I nie chodzi mi tu o jakieś przyszłe wielkie osiągnięcia, bo życie sportowców do łatwych przecież nie należy. Istotna jest szansa na spędzanie aktywnie czasu z rówieśnikami i nauka współdziałania, zrozumienia, integracji. To przecież w dorosłym życiu bardzo się przydaje.

Ale może wróćmy do tematu piłki nożnej…
Ja – jako kobieta – raczej się nią nie interesuję. No, może trochę zerkam na telewizor podczas Mistrzostw. Trochę z musu, bo … pilota przejmuje męska część mojej rodziny. A trochę też ze zwykłej ciekawości, bo…  niekiedy emocje są naprawdę duże, a i bramki bywają zdobywane w pięknym stylu. Myślę, że to zdjęcie może mnie obrazować... jak kociak Marcina.



Tylko dlaczego w telewizji nie można obejrzeć meczy damskich drużyn?
Czytałam jakiś czas temu, że mamy kobiecą reprezentację piłki nożnej. Ale traktowana jest ona ‘po macoszemu’ i w ogóle o niej nie słychać. A jak już słychać cokolwiek, to ma to postać historyjek, które jednak raczej smucą niż cieszą. Przykładowo: swego czasu Panie miały lecieć na jakiś swój ważny mecz. Wcześniej rozegrane spotkania dawały nadzieję na kolejny dobry wynik. Co z tego, gdy okazało się, że nie miały nawet zapewnionego dobrego połączenia do celu swej podróży. I to niestety przełożyło się na wynik meczu, który  – jak łatwo się zapewne domyślić, nie skończył się tym razem tak, jak tego oczekiwały same zawodniczki oraz trener, czy też nieduże grono kibiców. Czemu się jednak dziwić… Gdy człowiek jest zmęczony, trudno mu zachować dobrą formę. Prawdziwie żałuję, że tak się to skończyło.

Ale jest i "promyk nadziei" – jak to niektórzy mówią.
Właśnie usłyszałam o niezwykłym projekcie. Organizatorzy chcą zachęcić dziewczyny do trenowania tej – w sumie ciekawej – dyscypliny, jaką jest piłka nożna. Czy Im się to uda? Ja będę na pewno wspierać ich swoimi głosami – zachęcam przy okazji do naśladownictwa – i trzymać mocno kciuki za powodzenie tej akcji.
Tak sobie bowiem myślę, że… no, może tym razem nie muszę, ale... bardzo chciałabym ZOBACZYĆ je podczas turnieju, który mam nadzieję uda się zorganizować.
Może wtedy udałoby się namówić Marcina na kolejne świetne zdjęcia? I przy okazji zobaczyłabym Lesko – nigdy tam nie byłam. A Bieszczady bywają takie urocze.

ZACHĘCAM do aktywnego kibicowania https://www.herosiprzedsiebiorczosci.pl/project/w-lesku-dziewczyny-tez-graja-w-pilke-nozna-cykl-turniejow-dla-dziewczyn/



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz