Kiedy zatem przebudziłam się na siedzeniu w samochodzie, miałam jakieś nieokreślone poczucie swoistego przeniesienia w czasie. Wokoło wciąż jeszcze było dość ciemno – jak widać słońce nie spieszyło się specjalnie, aby wstać. Wstał już za to Marcin, aby … łatwo się domyślić, patrząc na te zdjęcia
Tym niemniej pora była wciąż zbyt wczesna, aby zameldować się w hotelu. Nie chcąc tracić czasu, wybraliśmy się na przejażdżkę po okolicy i tak właśnie udało się zachować wspomnienia jeszcze paru ciekawych ujęć.
Przyszła jednak taka chwila, gdy marzenie o wypiciu filiżanki kawy stało się moją obsesją. Postanowiliśmy zatem odwiedzić zaprzyjaźniony lokal Cafe Pensjonat, znajdujący się przy ryneczku lanckorońskim.
Słońce wstało chyba w rewelacyjnym humorze tego dnia, gdyż pogoda była bardziej letnia, niż jesienna. Jak dobrze było usiąść przed kawiarnią na drewnianych ławeczkach z oparciem i wygodnymi, kolorowymi poduszkami. Pić niespiesznie kawę, ogrzewać się w słonecznych objęciach i delektować smakiem pięknie podanego placka dyniowego z bitą śmietaną i borówkami.
Po tym niezwykłym śniadaniu nabrałam jeszcze większej ochoty, aby poznać lepiej to Magiczne Miejsce. Typowych dla sobotniego „Dyniowiska” akcentów nie brakowało
ale mnie urzekały co chwilę zupełnie „zwyczajne obrazki”.
Wędrując tak spokojnym krokiem po uliczkach, zaułkach i ścieżkach leśnych – bo lasy otaczają wieś z różnych stron – poczułam, że ogarnia mnie takie błogie uczucie spokoju. Jakby nagle ktoś zdjął z moich ramion ciężki płaszcz utkany ciasno z pośpiechu, stresu, problemów, zmartwień i trosk. Nagle uzmysłowiłam sobie, że wciąż potrafię odczuwać taką naturalną radość z robienia całkiem zwykłych rzeczy. Takich choćby, jak degustowanie lokalnych specjałów dostępnych na ryneczku.
przygotowanego przez niezrównaną w temacie gotowania, Panią Basię. Chciałam przyjrzeć się pracom lokalnych Artystów, które właścicielka kawiarni – Dominika – udostępnia swoim gościom.
Najbardziej jednak oczywiście zależało mi na tym, aby móc wreszcie na własne oczy ujrzeć prace Marcina z wernisażu sierpniowego w ramach Festiwalu „Romantyczna Lanckorona”
Nie wszystkie zmieściły się na jednej z udostępnionych ścian. Jednak nawet od tych kilku zdjęć trudno było oderwać wzrok – szczególnie, gdy spojrzało się na nie pod innym kątem
Wszystkie prace udostępnione są tutaj.
Mogłabym długo jeszcze siedzieć w tak przyjaznym otoczeniu, popijając przygotowane przez Magdę – kolejną Znajomą Marcina – owocowe przecierane soki
Czekało na nas jednak kolejne zaproszenie tego dnia – do Joli z Zagrody Ławeczki. Marcin odgrażał się, że pod troskliwym okiem swojej Przyjaciółki ukisi sobie trochę warzyw. Rzadko miewam okazję oglądać Faceta pracowicie krojącego warzywa, zatem chętnie zgodziłam się odwiedzić Jolę, myśląc: „muszę to ZOBACZYĆ”…
[wpis edytowano: 14.04.2019]
informacja:
prezentowane zdjęcia pozostają własnością ich autora; uzyskano zgodę na ich wykorzystanie we wpisach z 2018 roku (na czas współpracy)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz