piątek, 14 września 2018

NIEBANALNE MIEJSCA w Warszawie

Na jednym z moich profili w necie – tym może bardziej "zawodowym" – zamieściłam dawno temu taką informację: „Interesują mnie Ludzie”.

To prawda. Może jestem niespełnionym psychologiem, a może to jakaś taka swoista ciekawość we mnie drzemie. I skłania do nawiązywania kontaktów z innymi osobami oraz odkrywania w nich czegoś fascynującego.

O wydarzeniach organizowanych w La Boheme

Źródło: https://www.facebook.com/la.boheme.salonik/

– bo jest takie intrygujące miejsce na warszawskiej mapie – słyszałam wielokrotnie. Odbywają się tam choćby cykliczne Spotkanie Artystyczno Biznesowe mojej Koleżanki Marty – najbliższe 20.09.2018 r. Nie miałam jeszcze okazji w nich uczestniczyć – czas to niestety "towar deficytowy" – jak czasem żartuję w rozmowach ze Znajomymi.

Kiedy jednak po moich ostatnich doświadczeniach muzycznych – patrz tu: Honky.Tonk.Men w Warszawie oraz EMOCJE W NUTACH ZAPISANE... usłyszałam od mojego Znajomego Janusza (istna "Skarbnica Wiedzy Wszelakiej" z tego Faceta ;) ), że właśnie w tym lokalu odbędzie się koncert Pewnej Utalentowanej Pani, zapragnęłam wreszcie poznać bliżej ten lokal. Przyznam, że zdjęcia prezentowane na fanpage’u zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Mam nadzieję, że Marcin – który ponownie dał się namówić na tą małą eskapadę muzyczną – zrobi więcej fotografii tego miejsca i będziemy mogli jeszcze dużo później rozkoszować oczy jego widokiem.

Zapragnęłam też poznać bliżej Ludzi, którzy zdecydowali się stworzyć taką oazę dla "Artystycznych Duchów" – patrząc bowiem na planowane wydarzenia, lubią tam gościć Ludzie o wielu talentach. Jak choćby właśnie wspomniana Pani Joanna, o której więcej można poczytać w samym wydarzeniu - Joanna Mioduchowska w La Boheme. Gdy zatem dowiedziałam się kogo będę miała okazję posłuchać, to.. pewnie się już domyślacie jakie słowa sfrunęły z moich ust…
Tak, dokładnie:
muszę to ZOBACZYĆ

Dla zainteresowanych:
Termin: 15 września 2018 (sobota)
Godzina: 19.30
Adres: garaż, wejście bramą od ul. Bohomolca


wtorek, 11 września 2018

EMOCJE W NUTACH ZAPISANE...

„Muzyka łagodzi obyczaje” lubił powtarzać znany polski krytyk muzyczny - Jerzy Waldorff.
I może ta właśnie myśl przyświecała tym, którzy postanowili od roku 1959 organizować w Łazienkach Królewskich koncerty chopinowskie. Co roku w okresie letnim



można zajrzeć do tego przepięknego parku znajdującego się niemal w samym centrum Warszawy i posłuchać na powietrzu dźwięków fortepianu.



W każdą niedzielę o godz. 12.00 i 16.00 pod pomnikiem Fryderyka Chopina i wokół basenu z czerwonego piaskowca zbierają się warszawiacy i turyści, aby wspólnie cieszyć oczy i uszy występami uznanych pianistów z całego świata.






Nie pamiętam kiedy ostatnio udało mi się zawędrować do Łazienek, aby wysłuchać takiego koncertu. Gdy zatem zupełnie przypadkiem natrafiłam na facebook’u na stronę Koncerty Chopinowskie nagle zapragnęłam po raz kolejny poczuć tęczę emocji, które towarzyszą mi podczas słuchania muzyki klasycznej. Patrząc w niedzielne (09.09.2018) południe na otaczających mnie ludzi byłam pewna, że nie tylko ja jej doświadczam. Spod palców Pawła Wakarecy ulatywały nuty,




a ja miałam wrażenie, że unoszę się na ich delikatnych skrzydłach, doświadczając ukojenia, a czasem rozbawienia. Minuty mijały niepostrzeżenie, zamieniając się w kwadranse, a ja – wsłuchując się w dźwięki - niemal straciłam poczucie czasu. Z lekkim zaskoczeniem odnotowałam fakt, że minęła prawie godzina i pierwszy tej niedzieli koncert już się niestety skończył.





Publiczność powoli zaczęła się rozchodzić, choć nie wszyscy zamierzali opuścić park.




Pogoda zachęcała do pozostania na świeżym powietrzu, a perspektywa kolejnego koncertu o godz. 16.00 z pewnością była kusząca. A fortepian już czekał na dotyk palców kolejnego pianisty.



W najbliższy weekend znowu zamierzam wybrać się do Łazienek.

Na pewno zrobię to w sobotę 15 września 2018, aby znów wziąć udział w wyjątkowym wydarzeniu, jakim jest ECCO WALKATHON. Podoba mi się idea dobroczynnego spaceru. Poza tym jest szansa na kolejną muzyczną ucztę – Kamil Bednarek ponownie bowiem wystąpi na warszawskiej scenie. Jego Fanów zapewne zatem nie zdziwi, gdy powiem… „muszę to ZOBACZYĆ

Link do wydarzenia: ECCO Walkathon Warszawa 2018


niedziela, 9 września 2018

LITERY W KADRZE APARATU

Jakiś czas temu moja Znajoma - Jola z Lanckorony poleciła mi w Warszawie koncert pewnego gitarowego trio – Honky.Tonk.Men. Skorzystałam z tego zaproszenia i od tamtej chwili mogę chyba uznać siebie za fankę twórczości tych trzech sympatycznych Panów. Gdy zatem inny mój Znajomy – Janusz, zwrócił moją uwagę na organizowaną w Warszawie wystawę fotografii, połączoną z wieczorkiem poetyckim, postanowiłam wybrać się na to wydarzenie i namówić Marcina by poszedł ze mną. Tak – nie będę tego ukrywać – oczywiście liczyłam na Jego zdjęcia…

Tytuł „W drodze” kojarzący mi się z podróżami, brzmiał zachęcająco. Przyznam, że intrygowało mnie kilka rzeczy: jak zostanie zorganizowane to wydarzenie, jakie będą zdjęcia i … – co może w tym wszystkim dla mnie najistotniejsze – jakie będą te wiersze. Cóż, jestem wrażliwa na słowa…
Wystawa miała być prezentowana w Wolskim Centrum Kultury na ul. Młynarskiej 35 A. Trochę czasu nam zajęło, aby odnaleźć budynek Centrum schowany wśród wolskich bloków.



Na szczęście nie tylko my podążaliśmy w tym kierunku.



Pracownicy Centrum dwoili się i troili, aby dopracować oprawę wystawy.



Na miejscu zebrało się grono ok. 30 osób – przyjaciół i znajomych Autorki. Nikogo nie znałam, ale atmosfera wydarzenia sprawiła, że nie miało to większego znaczenia. W otoczeniu przyciągających wzrok fotografii, klimatycznej muzyce w tle i przyciemnionych światłach lamp, słuchałam opowieści pani Małgorzaty o korzeniach Jej twórczości.



I tak sobie myślę, że "Artystyczne Dusze" łączy kilka cech: wyobraźnia, wrażliwość, ciekawość. I nie jest prawdą, że trzeba mieć w rodzinie kogoś, kto przejawia jakieś talenty artystyczne. Niekiedy pasje – jak choćby fotografia i poezja u pani Małgorzaty – przychodzą same, tak naturalnie, w odpowiedzi na wewnętrzną delikatność na otaczający świat.



Rodzą się z potrzeby uwiecznienia danych momentów, zatrzymania chwil pełnych określonych emocji. Czasem w formie zdjęć, a niekiedy wierszy.

Żałuję, że nie mogłam zostać dłużej, aby porozmawiać bliżej z Autorką oraz Gośćmi tego spotkania. Z pewnością jeszcze wiele razy, będę wracać myślami do tego deszczowego wieczoru. A gdy poczuję, że muszę odświeżyć swoje wspomnienia, zajrzę na bloga Marcina, by znów to ZOBACZYĆ

Mam nadzieję, że nasze wspólne wrześniowe wydarzenie pt. „Głębia PRZEKAZ-u” - będzie również niezapomnianym przeżyciem dla Tych, którzy zdecydują się skorzystać z zaproszenia i przyjdą w czwartkowy wieczór 27.09.2018 na Żoliborz. Nieustająco… ZAPRASZAM.


sobota, 8 września 2018

WŁOSKIE AKCENTY W WARSZAWIE

Jedna z moich Koleżanek od lat przygotowuje reportaże dla Polskiego Radia. Podróżuje po Polsce, a nierzadko i po świecie, aby dotrzeć do niezwykłych miejsc i ludzi. Od początku naszej znajomości urzekała mnie Jej otwartość i umiejętność słuchania. Aktualnie wraz ze swoją koleżanką prowadzi bloga - https://torbareportera.pl , na którym dzieli się swoją wiedzą i doświadczeniem, jak opowiadać własne historie i zainteresować nimi dziennikarzy. To przecież dzięki nim m.in. informacje o tym, co chcemy przekazać, docierają do szerszego grona odbiorców.
Myślę sobie czasem, że znajomość z Hanią "odcisnęła" dość mocny ślad na moim postrzeganiu świata. Staram się uważnie słuchać innych i okazywać Im swoje zainteresowanie. A ostatnio przeczytany na fanpage’u „Torby Reportera” fragment wypowiedzi jednej z czołowych polskich reportażystek, utkwił mi w głowie wyjątkowo głęboko.
„(…) Trzeba przyjść zaciekawionym (…)”

Jadąc z Marcinem na czwartkowy spot (06.09.2018) organizowany przez "Warszawskich Alfaholików" starałam się kierować właśnie tą radą. Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, gdyż w wydarzeniu niewiele było napisane na temat samego spotkania. Postanowiłam jednak podejść do tematu z zaciekawieniem, choć… jeśli chodzi o samochody, to zdecydowanie bardziej pociągają mnie Mazdy. Choćby takie jak ta.



Na miejscu, widząc typowo męskie towarzystwo zebrane niedaleko Teatru Powszechnego poczułam się dość niepewnie. Widać było, że Panowie całkiem dobrze się znają, a jeśli nawet nie, to mają przynajmniej jeden temat do rozmowy – swoje Alfy… O czym zatem ja miałabym z nimi rozmawiać, jeśli kwestie motoryzacyjne to nie moje klimaty? Dobrze, że moja obecność na spocie nie wiązała się z reportażem. Mogłam spokojnie przechadzać się wśród zaparkowanych samochodów i podpatrywać, co robi Marcin. A efekt Jego pracy prawdziwie mnie zachwycił.
Cieszę się, że dałam się namówić na to wieczorne wyjście z domu.





Co prawda teraz słońce dość wcześnie kładzie się spać, ale w mieście takim jak Warszawa chyba nigdy nie jest ciemno. Okolice Stadionu Narodowego otaczają swym światłem latarnie oraz przejeżdżające pociągi – w czwartek nawet one miały włoskie kolory.



A późniejszy spacer taką oto drogą, był niezwykle klimatyczny i okazał się cudownym zakończeniem tego dnia.




Dziś też wybieram się wieczorem w małą podróż. Wydarzenie nawet ma zbieżny tytuł – „W drodze”. A dlaczego muszę to ZOBACZYĆ? Wkrótce odsłonię rąbek tajemnicy na ten temat…

Dla Zainteresowanych garść informacji:
Termin: 8 września 2018, godz. 19.00
Miejsce: Wolskie Centrum Kultury – ul. Młynarska 35 A, Warszawa
Link: https://www.facebook.com/events/2270759729823781/

wtorek, 4 września 2018

ILE KÓŁEK WYBIERASZ?

Ja zdecydowanie wybieram dwa.
Ale nie, nie takie, jakim z rozbawieniem przyglądałam się w pierwszą sobotę września.



ani też nie takie – choć przyznam…  że z przyjemnością usiadłabym za kierowcą – takiej choćby maszyny... aby poczuć, jak pęd powietrza tak bezpośrednio gładzi moją twarz …




Nie sądziłam, że na imprezie motoryzacyjnej mogę zobaczyć takie cudo na dwóch kółkach. Widok dosłownie zaparł mi dech i przez chwilę nie mogłam oderwać wzroku od … jakże nietypowej kierownicy i właśnie tych dwóch kółek. Szprychy niemal mnie zahipnotyzowały i zapragnęłam ten właśnie obrazek przemienić w formę bardziej konkretną, niż moje wspomnienie – w zdjęcie. Szczęśliwie był ze mną Marcin, który z wyrozumiałością podszedł do tego – bądź, co bądź – kobiecego kaprysu. Ale proszę, zerknijcie Sami…
Fotka przykuwa wzrok, prawda?



Ale takie obrazki były rzadkością – co oczywiście mnie nie dziwi. American Day już po raz ósmy przyciągnął rzesze fanów amerykańskiej motoryzacji, którzy nie tylko sycili wzrok pięknem maszyn i rozkoszowali się dźwiękami przez nie wydawanymi… Nie tylko bowiem na nich można było … „oko zawiesić” – zresztą może warto samemu się o tym przekonać… Na razie patrząc na zdjęcia Marcina:
Piknik Miłośników Amerykańskiej Motoryzacji, … A może kiedyś dojdziecie do wniosku, że na kolejnym takim wydarzeniu nie powinno Was zabraknąć.

Możecie teraz  – po przeczytaniu ostatnich zdań – poczuć pewien żal, że ominęła Was taka fajna motoryzacyjna impreza. Głowa do góry.

Już w najbliższy czwartek – 6 września 2018 – o godz. 18.30 zacznie się "Czwartkowy spot" niedaleko Stadionu Narodowego. Co prawda Organizatorzy są bardzo oszczędni w słowach i za bardzo nie wiem, czego mogę się spodziewać. Spotkanie z "Warszawskimi Alfaholikami" – jak o sobie piszą w wydarzeniu, może przybrać zaskakującą formę. Marcin namawia mnie, abym poszła razem z nim i się przekonała, czy potencjalnie mogłabym dołączyć do tego Zacnego Grona Miłośników Alfy. On oczywiście idzie po to, aby zrobić kolejne zdjęcia. Można zatem przyjąć, że kolekcja fotografii z motywem czterech kółek zdecydowanie się powiększy. A jeśli ktoś z Was miałby ochotę na jakieś fajne pamiątkowe zdjęcie z wybranym modelem tych samochodów, to spróbujcie nas odszukać w najbliższy czwartek. Bo ja już się zdecydowałam – idę.
Nie muszę, ale… w sumie to…  chciałabym to ZOBACZYĆ

Link do wydarzenia https://www.facebook.com/events/308821403227488/?active_tab=about

niedziela, 2 września 2018

Z PIŁKĄ PRZY DAMSKIEJ NODZE?

Moja Babcia do tej pory wspomina czasem, że jako dziecko byłam niezwykle aktywna. Podobno wszędzie mnie było pełno, a niektóre moje "wyczyny" – jak choćby akrobacje na huśtawkach, czy zjazdy sankami z góry porośniętej drzewami – wzbudzały Jej przerażenie.
Cóż, nie pamiętam tego…
Pamiętam jednak, że zarówno w dzieciństwie, jak i potem w czasach szkolnych ta moja "aktywność" objawiała się w różnych dyscyplinach sportowych: pływanie, tenis stołowy, siatkówka. Zdarzało mi się nawet grać z kolegami z klasy na podwórkowym boisku w piłkę nożną. Zwykle jednak stawiali mnie na bramce, twierdząc że tak będzie dla mnie bezpieczniej – jakby faktycznie tak było. Marcin też gra w piłkę nożną na pozycji bramkarza, a już dwa razy...




...mecz kończył się dla Niego złamaniem ręki.



Hhmmm… a mówi się, że: „sport to zdrowie”.
Oczywiście ja generalnie też tak uważam. Sport uczy zdrowej rywalizacji, radzenia sobie z porażkami – choć podobno „(…) porażek nie ma, są nowe doświadczenia (…)”.
Uważam, że szczególnie dzieci i młodzi ludzie powinni mieć szansę rozwijać się w tym kierunku. I nie chodzi mi tu o jakieś przyszłe wielkie osiągnięcia, bo życie sportowców do łatwych przecież nie należy. Istotna jest szansa na spędzanie aktywnie czasu z rówieśnikami i nauka współdziałania, zrozumienia, integracji. To przecież w dorosłym życiu bardzo się przydaje.

Ale może wróćmy do tematu piłki nożnej…
Ja – jako kobieta – raczej się nią nie interesuję. No, może trochę zerkam na telewizor podczas Mistrzostw. Trochę z musu, bo … pilota przejmuje męska część mojej rodziny. A trochę też ze zwykłej ciekawości, bo…  niekiedy emocje są naprawdę duże, a i bramki bywają zdobywane w pięknym stylu. Myślę, że to zdjęcie może mnie obrazować... jak kociak Marcina.



Tylko dlaczego w telewizji nie można obejrzeć meczy damskich drużyn?
Czytałam jakiś czas temu, że mamy kobiecą reprezentację piłki nożnej. Ale traktowana jest ona ‘po macoszemu’ i w ogóle o niej nie słychać. A jak już słychać cokolwiek, to ma to postać historyjek, które jednak raczej smucą niż cieszą. Przykładowo: swego czasu Panie miały lecieć na jakiś swój ważny mecz. Wcześniej rozegrane spotkania dawały nadzieję na kolejny dobry wynik. Co z tego, gdy okazało się, że nie miały nawet zapewnionego dobrego połączenia do celu swej podróży. I to niestety przełożyło się na wynik meczu, który  – jak łatwo się zapewne domyślić, nie skończył się tym razem tak, jak tego oczekiwały same zawodniczki oraz trener, czy też nieduże grono kibiców. Czemu się jednak dziwić… Gdy człowiek jest zmęczony, trudno mu zachować dobrą formę. Prawdziwie żałuję, że tak się to skończyło.

Ale jest i "promyk nadziei" – jak to niektórzy mówią.
Właśnie usłyszałam o niezwykłym projekcie. Organizatorzy chcą zachęcić dziewczyny do trenowania tej – w sumie ciekawej – dyscypliny, jaką jest piłka nożna. Czy Im się to uda? Ja będę na pewno wspierać ich swoimi głosami – zachęcam przy okazji do naśladownictwa – i trzymać mocno kciuki za powodzenie tej akcji.
Tak sobie bowiem myślę, że… no, może tym razem nie muszę, ale... bardzo chciałabym ZOBACZYĆ je podczas turnieju, który mam nadzieję uda się zorganizować.
Może wtedy udałoby się namówić Marcina na kolejne świetne zdjęcia? I przy okazji zobaczyłabym Lesko – nigdy tam nie byłam. A Bieszczady bywają takie urocze.

ZACHĘCAM do aktywnego kibicowania https://www.herosiprzedsiebiorczosci.pl/project/w-lesku-dziewczyny-tez-graja-w-pilke-nozna-cykl-turniejow-dla-dziewczyn/



czwartek, 30 sierpnia 2018

UROKI MOTORYZACJI

Nie jestem Miłośnikiem – tudzież Miłośniczką (wszak jestem kobietą) – Motoryzacji. Nie znam się na samochodach, ani motorach – choć chyba raczej powinnam użyć słowa ‘motocyklach’. Tak, od razu widać że znawcą tematu nie jestem, jeśli gubię się już w podstawowym nazewnictwie. Nie mam jednak poczucia, że coś na tym tracę. W końcu człowiek nie musi się znać na wszystkim. Poza tym zawsze mogę poszerzyć swoją wiedzę na jakiś temat, czyż nie?
Tym niemniej niektóre samochody potrafią zrobić na mnie wrażenie. Szczególnie chyba te zabytkowe ‘cacka’, którym przywraca się niejako „drugą młodość”. Podziwiam ludzi, którzy z miłości do samochodów potrafią wydać całkiem nawet niemałe pieniądze i spędzić dużo czasu w domowych warsztatach, aby przywrócić starym modelom blask i wydobyć z nich piękno. Patrząc na niektóre zdjęcia Marcina z jego wypraw na ‘imprezy motoryzacyjne’ oczy same wychodzą mi na wierzch. Zresztą sami się przekonajcie:



Znawcy tematu motoryzacji niekiedy zachwycają się nie tylko wyglądem zewnętrznym maszyn. Doceniają także dźwięki, które można z nich wydobyć. Może i faktycznie taki pomruk samochodu lub motocykla potrafi zrobić duże wrażenie i być miłą muzyką dla ucha. Co prawda znawcą muzyki również niestety nie jestem, ale wrażliwość na dźwięki jak najbardziej posiadam. Podoba mi się brzmienie różnych instrumentów. Ostatnio zachwyciły mnie brzmienia gitar i wyjątkowe aranżacje znanych utworów w wykonaniu nieznanego mi wcześniej Trio: Honky.Tonk.Men – o czym można bliżej poczytać tu.



Może zatem i występ grupy o nazwie The Harpagans, który odbędzie się podczas tegorocznego – jak się okazuje już ósmego – American Day w Warszawie, też mnie zachwyci? Nigdy nie byłam na takim wydarzeniu, ale… jak czytam posty na facebook’u informujące o kolejnych atrakcjach, to… w mojej głowie zaczyna uparcie krążyć jedna myśl:

„No… muszę to ZOBACZYĆ…

Dla potencjalnie zainteresowanych wydarzeniem garść informacji:
Termin: najbliższa sobota, czyli: 1 września 2018
Miejsce: ul. Górczewska 30; Warszawa
Szczegóły: https://www.facebook.com/americandaywarszawa/


wtorek, 28 sierpnia 2018

MAGICZNE WIDOWISKO

W sumie to nie wiem, kiedy ten pomysł zakiełkował w głowie Marcina. Czy jadąc na spotkanie ze mną w celu omówienia pierwszego naszego kulturalnego projektu, miał już gotowy plan? Czy może jednak jakaś nuta spontaniczności wkradła się w te zamierzenia i porwała nas za sobą. Pewne jest to, że spacer jednym z warszawskich mostów - z widokiem na błyszczącą  w wieczornych światłach miasta rzekę - zakończył się w słynnym już od kilku lat, Parku Fontann.



A ja uświadomiłam sobie, że dawno tutaj nie byłam o tej porze. 
Wokół nas niezliczona liczba osób spacerujących w pobliżu, stojących lub siedzących na trawie. Mrok otulał nas wszystkich swoim ciemnym płaszczem, ale i tak czuło się atmosferę drżącego oczekiwania. 
I nagle! coraz szybciej zapadającą ciemność rozjaśniły pojedyncze kolory. W ich blasku, strumienie wody delikatnie zatańczyły pierwsze takty, wzbudzając aplauz zgromadzonej publiczności. Ośmielone tą pozytywną reakcją, z każdą kolejną minutą stawały się odważniejsze. Patrzyłam oczarowana na tą radosną zabawę wody, która coraz pewniej stawiała kroki w tym dziwnym tańcu.




A gdy jeszcze do tych pląsów dołączyła muzyka - poruszająca swoimi nutami najgłębsze zakamarki mojej duszy - nie mogłam oderwać wzroku od tego niesamowitego widowiska. Stałam z oczami szeroko otwartymi jak u małego dziecka i z bijącym szybko sercem. Dla mnie – w tamtych momentach – czas się niemal zatrzymał, a ja straciłam kontakt z rzeczywistością. Liczyło się tylko to, co mam przed oczami.
Zapewniam, że było co podziwiać – okiełznanie jednego z żywiołów, który w coraz bogatszej palecie barw rozbłyskujących świateł i przy akompaniamencie wibrującej w uszach muzyki tańczył z jakimś dzikim zapamiętaniem – było z pewnością nie lada wyzwaniem. Efekt końcowy naprawdę jednak zapierał dech. 
Na bardzo długo te obrazy pozostaną w moich wspomnieniach. A jeśli nawet zaczną blaknąć, będę mogła do nich wrócić, dzięki zdjęciom Marcina. Odszukam je tutaj: Multimedialny Park Rozrywki
… nie wiem, kogo tym wpisem uda mi się zachęcić, aby odwiedził w przyszłym roku Warszawę i wybrał się na taki pokaz, odbywający się w letnie piątki i soboty. Będzie mi jednak miło, jeśli choć jedna osoba po ostatnich moich słowach powie do siebie:

„  ...muszę to ZOBACZYĆ…”


poniedziałek, 27 sierpnia 2018

POCZĄTEK, czyli...

Kto?

Paulina i Marcin
Ona: stara się traktować świat z lekkim przymrużeniem oka; wrażliwa na słowa – namiętnie czyta książki, a czasem opisuje swoje emocje; 
nie przepada za gotowaniem; lubi odkrywać – głównie Ludzi
On: z zamiłowania fotograf i podróżnik; otwarty i pozytywnie nastawiony do otaczającego świata; lubi gotować i odkrywać – głównie miejsca, uwieczniając je na swoich zdjęciach

Co?

Treści na blogu – głównie Ona – zabawa słowami to niemal Jej żywioł
Zdjęcia i administracja – głównie On – fotografia jest Jego pasją "Tak to widziałem"

Dlaczego?

Ona: „Zauroczyły mnie zdjęcia robione przez Marcina. Nie wiedziałam, że potrafi zatrzymać w kadrze swojego aparatu daną chwilę. Prawdziwie zaskoczyła mnie też umiejętność zachowania pewnej głębi – to zdjęcia, obok których trudno jest przejść obojętnie. Skłaniają do zatrzymania się na dłuższą chwilę, do refleksji, wydobywają emocje, wspomnienia, intrygują. Gdy dowiedziałam się, że będzie miał wernisaż swoich fotografii, poczułam że... 

muszę to ZOBACZYĆ 

I wtedy niespodziewanie okazało się, że wernisaż zdjęć będzie w pewnym miasteczku, o tajemniczej dla mnie nazwie Lanckorona w okolicach Krakowa. Na początku zupełnie nie rozumiałam dlaczego wybrał takie miejsce. Sądziłam, że warszawskie okolice są lepsze – tu mieszkamy, tu mamy swój krąg Przyjaciół, Znajomych.
Jakże się myliłam… Zrozumiałam to jednak dopiero wtedy, gdy zobaczyłam zdjęcia Lanckorony i posłuchałam uważnie słów Marcina. Jego opowieści o tym miejscu i o Ludziach, których tam spotkał i do których z przyjemnością wraca, gdy tylko ma taką możliwość.








 


Nagle z tych fotografii i słów wyłonił się mi się obraz Magicznego Miejsca, a – szczerze wyznam -  na "magię" jestem wyjątkowo wrażliwa. I chyba to właśnie wzbudziło we mnie chęć ujrzenia na własne oczy tego uroczego Zakątka, gdzie czas zupełnie inaczej płynie niż w Warszawie. I niespodziewanie dla samej siebie poczułam ogromną potrzebę wyruszenia w podróż – aby znowu odkrywać i w pełni cieszyć się daną chwilą, jak kiedyś… Mam nadzieję, że te moje plany się ziszczą – w Lanckoronie odbywa się kilka Festiwali o różnych porach roku, na które przybywają ludzie z różnych stron. Najbliższy będzie w grudniu i z pewnością – jak w ubiegłym roku – przyciągnie wiele cudownych osób. Wszakże motywem przewodnim będą Anioły. 







Ja już nie mogę się doczekać tej podróży – po prostu muszę ZOBACZYĆ tegoroczny Festiwal "Anioł w Miasteczku". Zanim jednak to nastąpi zamierzam udać się w inną, może lekko sentymentalną podróż – po miejscach zaklętych w dotychczas zrobionych przez Marcina zdjęciach. A okazja nadarzy się już niedługo, we wrześniu i tym razem w Warszawie. Wkrótce o tym opowiem…”

On: „Przyznam, że początkowo byłem trochę sceptyczny. Prowadzę przecież własnego bloga, "Tak to widziałem" gdzie publikuję swoje fotografie. Z tego powodu nie do końca rozumiałem sens tworzenia kolejnego, na którym byłyby udostępniane poniekąd te same zdjęcia. Okazało się jednak, że Paulina ma dar przekonywania do własnych pomysłów. A tak poważniej: idea prezentacji ciekawych i na swój sposób – magicznych miejsc w sposób zachęcający do ich odkrycia i odwiedzenia wydała mi się w sumie całkiem fajna. Sądzę, że będzie tu bardzo literacko i graficznie. Treści autorstwa Pauliny, która ma umiejętność dość obrazowego przedstawiania różnych historii z pewnością będą się świetnie komponowały ze zdjęciami. Jestem pewien, że nie raz zaskoczymy Naszych Czytelników, dostarczając im sporej dawki emocji. I w tym momencie nie pozostaje mi chyba nic innego, jak … zaprosić do Naszego Świata”!