Czy można zatem wyobrazić sobie lepsze miejsce na wieczorny koncert znanego olsztyńskiego barda
niż pracownia Ewy, znana pod nazwą La Boheme? Moim zdaniem nie.
We wtorek 20 listopada 2018 publiczność, która licznie przybyła na to wydarzenie mogła się o tym w pełni przekonać. W otoczeniu przykuwających uwagę obrazów Gospodyni – m.in. tych, uchwyconych aparatem przez Marcina przy okazji innych wydarzeń
rozbrzmiewały przy dźwiękach gitar, a niekiedy także akordeonu - słowa. Takie, jak choćby te:
„I
Kiedy dzień kolejny rozda swoje karty
gdy podziwiam te znaczone blotki
w okna znowu cicho stuka deszcz uparty
szpaki towarzysko garną się na plotki
raz kolejny składam swe podanie
a w nim wszystko, co serdecznie boli
racz w nie zerknąć krótko przy śniadaniu
wielki Panie gdzieś na wzgórzu Olimp
II
Mam świadomość, że na ziemskim łez padole
nie ogarnę wielkiej Twej mądrości
nie rozumiem, czemu talent tak rozdajesz
nam – istotom małej świadomości
przecież czasem przez to można poczuć
smak sukcesu słony, jak smak soli
czemu w każdym miodzie zawsze czuć gorczycę
wielki Panie gdzieś na wzgórzu Olimp (…)”
źródło: http://salej.art.pl
Niektóre powodowały u mnie zadumę, może nawet lekką melancholię, inne potrafiły zaskoczyć, bądź rozbawić. Wesołość wzbudzała sama postawa Artysty. Gdy „wyguglacie” sobie nazwisko p. Tomka, w wybranych wiadomościach promujących Jego koncerty ujrzycie informację o tym, że uwielbia kontakt z publicznością, niejednokrotnie wciągając ją w wymianę zdań. Tego dnia sama miałam okazję się przekonać, że tak właśnie jest. Utwory przetykane były krótkimi opowieściami oraz zabawnymi dialogami, co świadczyło o dużym poczuciu humoru Gościa tego wieczoru. Dzięki temu wytworzyła się niemal rodzinna atmosfera i czas spędzony w La Boheme naprawdę mnie zrelaksował. Miło było zobaczyć się ze Znajomymi oraz poznać nowych – na koncert bowiem przybyli Przyjaciele Artysty, nawet z Krakowa oraz wielbiciele gitarowej wirtuozerii Mirka Kozaka, który często Mu towarzyszy.
Tym razem tylko parę zdjęć z wydarzenia i to robionych moją ręką. Jak widać fotograf ze mnie żaden. Może gdybym znalazła czas, aby wziąć udział w rozpoczętych właśnie warsztatach fotograficznych prowadzonych przez Marcina w MAL-u byłoby dużo lepiej. Zaprzyjaźniona koordynatorka tej sympatycznej przestrzeni na warszawskim Żoliborzu wspomniała mi wczoraj, że sama skorzystała ze wskazówek, które uczestnicy otrzymali podczas pierwszego sobotniego spotkania.
Jestem pewna, że na koniec tych warsztatów powstanie bardzo ciekawa wystawa zdjęć, którą oczywiście… muszę ZOBACZYĆ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz