niedziela, 18 listopada 2018

Sztuka patrzenia

Nie wiem jak w innych miastach, ale w Warszawie ten piątkowy (16 listopada 2018), wieczór nie przypominał już w niczym tych wcześniejszych. Pogoda zrobiła się typowo późno-jesienna, a temperatura na dworze zmuszała do szczelniejszego zapięcia okryć wierzchnich. Powietrze falowało gniewnie pod nagłymi podmuchami wiatru, przenikając na wskroś.
Dlaczego zatem zdecydowałam się wyjść jednak z domu? Ja, taki okropny zmarzluch?

Dowiedziałam się bowiem od Joli z Zagrody Ławeczki o wydarzeniu, którego bohaterem miał być pewien Interesujący Człowiek. Słyszałam o Nim trochę i widziałam Jego niektóre prace w internecie. Nie to jednak było głównym powodem mojej chęci poznania Go osobiście i ujrzenia na własne oczy tworzonych przez Niego dzieł. Ktoś powie, że podeszłam do tematu zbyt emocjonalnie. Może i tak, ale… któż mi tego zabroni?

Krzysztof Ludwin – bo właśnie o nim mowa, kojarzył mi się z pewną uroczą wsią w Małopolsce, w której zostawiłam skrawek swojego serca. Czy może zatem dziwić, że chciałam poznać człowieka, który tak cudownie przedstawiał na swoich akwarelach zakątki, które miałam okazję ujrzeć podczas mojej pierwszej – i mam nadzieję, że nie ostatniej – podróży do L? Tytuł wernisażu „Nerwowy ekspresjonizm” był dodatkową zachętą i choć na malarstwie specjalnie się nie znam, postanowiłam sprawdzić czy mój zmysł wzroku zostanie w jakiś sposób poruszony. Szczególnie, że dawno nie miałam okazji oglądać obrazów.

Miejsca wydarzenia nie znałam, choć okolice Alei Jerozolimskich nie są mi obce. Po przekroczeniu otwartej bramy prowadzącej na wewnętrzne podwórko odniosłam wrażenie, jakby wieczorny mrok zdecydowanie złagodniał. I nie była to wyłącznie zasługa zapalonych w Galerii świateł, przebijających przez duże okna. Z wnętrza biła jakaś dobra energia, która zachęcała do wejścia, niemal przyciągała.



Z wielką ochotą zatem przekroczyłam próg, by znaleźć się nagle w zupełnie innym świecie. Odurzyła mnie niemal całkowicie gwałtowność kolorów i siła płynąca z wiszących na ścianach obrazów. Odniosłam wrażenie, że każdy z nich przywołuje mnie, abym to na nim w pierwszej kolejności skupiła swoją uwagę.

Wierzcie mi, że byłam w prawdziwej rozterce i pierwsze minuty upłynęły mi na nerwowym rozglądaniu się po sali. Chłonęłam barwy, których intensywność momentami zapierała dech. Potrzebowałam dłuższej chwili, aby odzyskać spokój i podjąć wreszcie decyzję, z jakiego miejsca rozpocznę swoją wędrówkę po miastach widzianych oczyma Krzysztofa. Elementy architektury stanowią bowiem istotny element Jego obrazów.





Zachwyciła mnie nie tylko ta „nerwowa energia” kolorów. W równym stopniu urzekł mnie fakt, że każda z prac kryła w sobie różne zagadki. Stojąc blisko zauważało się masę różnych detali, wśród których przeważały kształty rowerów, parasoli oraz nagle wyłaniających się postaci.





Natomiast oddalając się odkrywało się inne szczegóły. Na tych bowiem – jak zrozumiałam w bezpośredniej rozmowie – budowane są obrazy malowane przez Krzysztofa.





Sam Artysta – zaliczony przez prestiżowy magazyn francuski "Pratique des Arts" do zaszczytnego grona 50 najlepszych współcześnie akwarelistów – okazał się przesympatycznym człowiekiem.
Bez zbędnego patosu opowiadał o swojej twórczości, wplatając w opowieści dużą dozę poczucia humoru.




Z każdym, kto miał ochotę do Niego podejść, wdawał się w pogawędkę, emanując życzliwością i otwartością.
A osób przybyłych na wydarzenie było naprawdę sporo i to w bardzo różnym wieku.





Trudno mi było pożegnać energetyzującą przestrzeń Galerii. Powracałam wielokrotnie do wybranych obrazów - więcej ich tu - na nowo delektując się ich widokiem.

Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się przybyć do L. na jakiś plener z udziałem Krzysztofa. Bardzo bym chciała, wręcz… muszę ZOBACZYĆ jak powstają te wszystkie piękne akwarele, które można też podziwiać na stronie Artysty.

[wpis edytowano: 14.04.2019]
informacja: 
prezentowane zdjęcia pozostają własnością ich autora; uzyskano zgodę na ich wykorzystanie we wpisach z 2018 roku (na czas współpracy)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz