niedziela, 11 listopada 2018

chwilo TRWAJ

Miałam rozpocząć ten wpis jakąś głęboką Myślą w formie cytatu, bądź własnej refleksji. Żadne jednak interesujące spostrzeżenie nie przyszło mi do głowy, zatem postanowiłam poszukać jakiejś inspiracji, tudzież (wybaczcie, uwielbiam to słowo) wskazówki w internecie.
I tak, nieoczekiwanie dla siebie, natrafiłam na fragment książki, której nie czytałam. Nazwisko Autorki też nic mi nie mówiło. Oto i on:

„(…)  Żyj chwilą obecną. Nie przyszłością ani przeszłością. Liczy się teraz. nie wiesz, co się wydarzy jutro, a wczoraj już przeminęło, więc jedyne co masz, to dziś, ta chwila. Ciesz się nią. (…)”
Cathy Kelly – „Raz w życiu”

Podobno nasze życie składa się właśnie z Owych Chwil, nazywanych niekiedy takim „tu i teraz”. Czy potrafimy się nimi cieszyć? Czasem może i tak. Mnie też niekiedy to się udaje.

Wiele razy podkreślałam ostatnio, że pracuję nad swoim zmysłem słuchu. Objawia się to głównie tym, że biorę udział w różnorodnych muzycznych wydarzeniach. Ich przekrój jest może nawet dość … zaskakujący, bowiem muzyka jazzowa, przeplata się z elektroniczną, czasem nawet operową oraz bluesem. A wśród nich delikatnie - choć dość stanowczo – zaznacza swoją obecność… „muzyka poetycka”, jak bym ją nazwała. Niewykluczone, że Ktoś zechce mnie tu poprawić, bądź może uświadomić, że ten gatunek też ma swoją określoną nazwę. Ja jej nie znam. Wiem natomiast, że to Wyjątkowa Muzyka – gdyż główną rolę moim zdaniem, pełni tam TEKST. 

A tego właśnie miało nie zabraknąć w ten sobotni wieczór. I z tego też względu z taką ochotą wybrałam się na Żoliborz, aby po raz już chyba… SZÓSTY? zasiąść wygodnie w barwnej przestrzeni stworzonej przez Ewę i Jarka, czyli… w  La Boheme.
Tym razem miał wystąpić Zespół o nazwie Tkaczyk Trio w składzie: Mirella, Wojtek i Krzysztof.



Gościnnie natomiast miała pojawić się Joanna Mioduchowska, co niezwykle mnie ucieszyło. Zakochałam się w Jej głosie od niemal pierwszego wejrzenia, czyli od dnia 15 września 2018 r. A harmonijka ustna już na zawsze chyba pozostanie instrumentem, z którym Joasia będzie mi się kojarzyła.
Podczas tego wrześniowego koncertu poznałam Krzysztofa i dowiedziałam się o tym wczorajszym wydarzeniu, które na tamten moment był dopiero w planach. 
Czy mogłam sobie odmówić przyjemności ponownego z Nimi spotkania i poznania pozostałych Osób? Nie mogłam... A raczej nie chciałam…

I po raz kolejny podjęłam Dobrą Decyzję – koncert był bowiem FENOMENALNY





co oczywiście w pełni doceniała zgromadzona Publiczność, oklaskując żywo każdy utwór - jak tu:
A „La Boheme” tego wieczoru znowu zatętniła życiem – Przyjaciół, Znajomych i Nieznajomych – bo zawsze ktoś trafi tu pierwszy raz – było bardzo wielu.

Jak miło było poczuć tę atmosferę niczym nieskrępowanej „artystyczności”. Magiczni Gospodarze – czyli Ewa z Jarkiem – przyciągają do Siebie bowiem różne Utalentowane Dusze. Zaglądają tu i Muzycy i Malarze, a także Pisarze i Poeci. Zawsze jest barwnie, dźwięcznie i wesoło. 
Jak dobrze, że w Warszawie mam takie właśnie miejsce. Działa na mnie tak samo pozytywnie, jak w Małopolsce pewna urocza wieś, o której cykl wpisów zamieściłam w październiku 2018.

Tym razem również było wesoło. Duża tu zasługa samych Artystów, którzy z ogromnym poczuciem humoru, naturalnością i pewnym dystansem – wynikającym być może z doświadczenia życiowego – prezentowali swój repertuar. A był naprawdę imponujący. Chwilami było nastrojowo, może nawet ciut nostalgicznie, innym razem radośnie, nawet tanecznie – brawa dla Jedynej Pani w tym Zespole za jeden z utworów. 








I gdy tak rozbrzmiewały teksty przystrojone w dźwięki dwóch różnych gitar i klawiszy, siedziałam urzeczona ich Głębią. Zarówno p. Zosia Pągowska, jak i Krzysztof pięknie piszą - choćby takie słowa napisane przez Niego – „O czym milczysz” na długo zapadną mi w pamięć. A wierzcie mi, że było ich o wiele, wiele więcej.
Chciałabym mieć płytę z utworami prezentowanymi na koncertach przez „Tkaczyk Trio”.
A najlepiej jeszcze z tymi śpiewanymi przez Krzysztofa wspólnie z Joasią. Uwielbiam słuchać, gdy śpiewają w duecie 





– nawet, gdy czasem trafiają się Im małe pomyłki. Choć i takie momenty mają swój urok, ponieważ bije z nich taka… sympatyczna naturalność. I RADOŚĆ z tego, co się robi. A tą było widać i czuć przez cały czas.






Nie mam pojęcia jak to się stało, że spędziłam na Żoliborzu ponad sześć godzin – wcześniej bowiem jeszcze zajrzałam do Bogusi z MAL na spotkanie dotyczące budowania własnej odporności oraz wyjątkowym właściwościom aloesu. 

Dla mnie była to po prostu DŁUŻSZA CHWILA, taka która mogłaby trwać i TRWAĆ…
Na szczęście będę mogła ją znowu POCZUĆ z początkiem grudnia. Krzysztof obiecał mi dodatkowo, że wykonają wtedy pewien utwór, który miałam okazję usłyszeć wczoraj na żywo po raz pierwszy. Już sam tytuł brzmi tajemniczo – „Madrygały” – jeśli czegoś znowu nie pokręciłam. Bardzo mi się on spodobał – wręcz porwał swoim tekstem oraz oprawą muzyczną.
I jak cudnie brzmiały te klawisze pod palcami Mirelli…



Nie wiem, jaka będzie Wasza decyzja, ale ja rezerwuję sobie CZAS na dzień 1 grudnia 2018 (sobota), ponieważ… musze to ZOBACZYĆ – nawet jeśli tym razem będzie to inna część Warszawy.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz